Rządzący nieustannie próbują regulować rynek pracy tak, aby ukrócić możliwość zawierania umów cywilno-prawnych. W tym celu planują do 2024 wprowadzić tak zwany jednolity kontrakt o pracę, który likwidowałby “umowy śmieciowe”, czyli głównie umowy zlecenia. Na razie jednak prowadzone są jedynie badania, które mają wykazać, czy takie zmiany byłyby możliwe.
Na czym polega jednolity kontrakt o pracę?
Jest to rozwiązanie, które w danym kraju umożliwia zawarcie tylko jednej formy regulującej stosunek pracy. Wprowadzenie takiej jednolitej umowy o pracę byłoby rewolucją na rynku pracy. Mogłoby bowiem zlikwidować wszystkie inne formy zatrudnienia z wyjątkiem umowy o dzieło
Jednolity kontrakt o pracę de facto likwidowałby tak zwane “śmieciówki”. Jego zasady wprowadzałyby bowiem możliwość zawarcia tylko jednej formy umowy regulującej stosunki pracy.
Oznaczałoby to, że podział na umowy na czas określony, nieokreślony, umowy zlecenia czy umowy agencyjne nie miałby już zastosowania, ponieważ pracowników i pracodawców obowiązywałby jednolity kontrakt o pracę.
W rezultacie osoby, które obecnie zatrudnione są na umowę zlecenie lub każdą inną umowę, zaczęły być traktowane tak, jakby były zatrudnione na umowę o pracę.
– Jednolity kontrakt na pracę mógłby się w Polsce sprawdzić, bo mamy wiele różnych form zatrudnienia, które sprawdzają się w spokojnych czasach, a nie dają praktycznie żadnej ochrony, gdy pojawia się kryzys gospodarczy. Najlepiej pokazała to w ostatnim czasie epidemia Covid-19, po której rozpoczęciu jako pierwsi źródło utrzymania stracili różnego rodzaju zleceniobiorcy czy świadczący usługi w działalności gospodarczej – komentuje Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego w rozmowie z “Rzeczpospolitą”.
Rząd zobowiązał się do wprowadzenia jednolitego kontraktu o pracę do końca 2024 roku
Rząd Mateusza Morawieckiego zobowiązał się w dwóch różnych dokumentach unijnych do wprowadzenia tych zmian do końca 2024 roku. Jednolity kontrakt o pracę jest bowiem częścią Krajowego Planu Odbudowy.
