Sprawa Barbary Kurdej-Szatan budzi wciąż sporo emocji. Dziś media rozpisywały się, że w związku ze sprawą pani Barbary rzekomo stracili prace inni aktorzy grający z kobietą w serialach. Jeden z aktorów skomentował doniesienia.
Konsekwencje wpisu Barbary Kurdej-Szatan
Pani Barbara ponosi konsekwencje swojego wulgarnego wpisu, krytykującego funkcjonariuszy Straży Granicznej. Odnosząc się do sprawy, operator sieci Play wydał komunikat, krytykujący postawę kobiety. Sieć nie zakończyła jednak współpracy z aktorką.
Sprawą pani Barbary zajmuje się prokuratura. Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu złożył zawiadomienie do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez kobietę.
Okazało się, że pani Barbara straciła rolę w serialu „M jak miłość”. Informację podał prezes TVP – Jacek Kurski.
„B. Kurdej-Szatan nie będzie już więcej premierowo występować w TVP. Ze względu na wcześniej nagrany cykl, ostatni odcinek serialu z jej udziałem wyemitowany zostanie 6.12 br.” – napisał w mediach społecznościowych prezes TVP.
Barbara Kurdej-Szatan pojawiała się w serialu od 2014 roku. Kobieta wcielała się w rolę serialowej Joanny.
„Ostatni raz aktorka była na planie "M jak miłość" pod koniec czerwca przed dłuższą przerwą wakacyjną ekipy. Zrealizowany został wtedy 1619. odcinek (emisja 6 grudnia), w którym bohaterka po utracie pracy, ale i zaręczynach z ukochanym Leszkiem (Sławek Uniatowski) postanawia ponownie wyjechać do Francji. Ze względów aktorskich i dramaturgicznych wątek tak właśnie został zawieszony” – mówiła Karolina Baranowska, przedstawicielka firmy produkującej serial "M jak miłość".
Inni aktorzy także stracili posadę w serialu?
Portal „Pudelek” doniósł, że po zakończeniu współpracy TVP z Barbarą Kurdej-Szatan serialowe role rzekomo stracili również Sławek Uniatowski oraz Mateusz Damięcki. Mężczyźni rzekomo mają żal do kobiety.
Mateusz Damięcki postanowił wydać oświadczenie w sprawie. Swój post opublikował w mediach społecznościowych.
Mężczyzna towarzyszył Barbarze Kurdej-Szatan w serialu „W rytmie serca”.
Mateusz Damięcki stanowczo dementuje spekulacje w swoim wpisie. Aktor nie kryje oburzenia:
„Domysły i spekulacje Pudelka są absurdalne. Powoływanie się na moje rzekome wypowiedzi na kolacji z przyjaciółmi, gdyby nie było tak obrzydliwym kłamstwem, byłoby może i zabawne […]” – pisze M. Damięcki.
Aktor napisał także, że emisja serialu „W rytmie serca” zakończyła się 6-tym sezonem, który zakończył się wiosną 2020 roku. Mężczyzna podkreśla, że nie ma informacji na temat wznowienia produkcji.
„Rzeczony portal, którego nazwy nie chcę już powtarzać, opiera swoje teksty na informacjach wyssanych z palca, które są obliczone wyłącznie na klikalność” – dodaje wzburzony mężczyzna.
Mateusz Damięcki odniósł się także do wypowiedzi pani Barbary. Mężczyzna we spisie okazuje wyrozumiałość i wsparcie w stosunku do kobiety:
„Wypowiedź Basi, faktycznie zbyt emocjonalna w formie, pokazuje tylko jak wielki sprzeciw budzi rzeczywistość, w której w Polsce przyszło nam żyć. Basia jest przyjaciółką naszej rodziny i wspaniałą osobą, przy której zawsze będziemy, zwłaszcza w trudnych chwilach.” – komentuje sprawę M. Damięcki na Instagramie.
Terapeutka w obronie Barbary Kurdej-Szatan
Mimo publicznych przeprosin pani Barbarze zarzuca się wulgarność i brak patriotyzmu.
W związku z ogromną krytyką, która dotknęła aktorkę, sprawę skomentowała psycholożka – Katarzyna Miller.
Pani Katarzyna w rozmowie z portalem „JastrząbPost” odniosła się do sprawy:
„Powinniśmy być dużo bardziej tolerancyjni. Dużo bardziej wyrozumiali. Ludziom czasami coś się wymsknie, czasem mają prawo ze swojej złości, czy urazów powiedzieć coś, co nie jest politycznie poprawne. Ale bądźmy dla siebie współczujący, rozumiejący. Ludzie mają taką frajdę, jak kogoś na czymś złapią. Jak mogą coś wytknąć, że coś tej osobie nie wyszło, albo, że powiedziała coś nieelegancko, albo, że się zachowała nieelegancko. Niektóre zachowania są godne odrzucenia, ale niektóre nie mają takiej niszczącej siły. Dajmy spokój tej kobiecie” – powiedziała psycholożka.
Kobieta odniosła się również do zjawiska hejtu. Kobieta apeluje o większą tolerancję:
„Jeśli chodzi o hejt, to jest tak smutne, że niektórym ludziom jest to takie potrzebne. Ja jako terapeutka wiem, że ludzie, którzy hejtują, to są ci, którzy nienawidzą siebie. Dla mnie oni nie są ani straszni, ani groźni, bo ja ich rozumiem i odpycham to od siebie, bo to nie jest o mnie. To jest o nich. Natomiast bardzo wiele ludzi się tym ogromnie przejmuje, bardzo ich to boli i bardzo ich to niszczy” – mówiła Katarzyna Miller dla „JastrząbPost”.