Przeleciałam parę przepisów w internecie, znalazłam parę w domowych książkach i w prawie każdym dodawało się 1 kg cukru. Składniki: 1 l spirytusu 1 kg cytryn 1 l mleka 3,2% 250 g cukru (lub więcej) (przepis na 2 butelki 0,7 l) Wszystkie cytryny dokładnie szorujemy. Zastanawiam się czy nie zrobić kolejnej porcji, nie słodzić jej i zmieszać z tą zrobioną. Parę lat temu, z tego co pamiętam, próbowaliśmy już robić tę miksturę, dlatego babcina nalewka farmaceutów nie była jakimś wielkim odkryciem. Cytryny kroimy w większą kostkę, pozbywamy się z nich pestek i wrzucamy do dużego, umytego słoja. Postarajcie się to zrobić dokładnie, żeby zostały na nich jak najmniejsze ilości wcześniej wspomnianej błony. Z jednej z nich obieramy skórę, bardzo cienko, bez białej błony (albedo), odstawiamy. Trochę to dziwaczne, dodatkowo podczas przegryzania się wygląda nieciekawie – rozwarstwia się. Jest sezon na cytrusy, więc kiedy ją robić, jak nie teraz. Dlatego w składnikach napisałam jaka ilość jest ok i że spokojnie można ją zwiększyć. Nigdy w życiu taka ilość u nas nie przejdzie. Nalewkę odstawiamy na kolejny miesiąc (chociaż niektóre przepisy mówią, żeby trzymać ją i 3). Słój zamykamy, mieszamy i odstawiamy na miesiąc w ciemne, chłodne miejsce. Ja najpierw przelałam nalewkę przez zwykłe sito, żeby pozbyć się owoców. Jedyne co mnie zmartwiło w przepisie babci to ilość cukru. Po miesiącu zabieramy się za filtrację. Jest to bardzo czasochłonna praca, ale się opłaca.
