No nie wiem, nie będę oceniać, nigdy nie jadłam takiej wersji. Nie wiem jak Wy, ale ja sobie tej zupy nie wyobrażam z innymi ziołami. Kiedy pomyślałam, że to w sumie będą po prostu gotowane w wodzie warzywa, kasza, ziemniaki i odrobina ziół, nie spodziewałam się fanfarów. Nawet koperek jakoś mi tutaj nie gra, sama nie wiem czemu. Tylko wtedy to już chyba nie będzie krupnik, nie? Składniki: 1,5 l wody 3 średnie ziemniaki 2 średnie marchewki 1 średni korzeń pietruszki mały kawałek selera pół szklanki kaszy jęczmiennej (ja użyłam wiejskiej) 2 liście laurowe I zupełnie nie irytuje mnie fakt, że za parę dni znowu będziemy ją jeść. Bardziej pasuje mi jego struktura, to chyba to, zupełnie nie chodzi mi o smak. Czy jakoś tak… W moim kajecie mam pozapisywane różne zupy, w tym właśnie krupnik. Poza kaszą, w zupie nie mogło oczywiście zabraknąć także natki pietruszki. I fakt, fanfarów nie było, ale zupa była smaczna. Już wiecie czemu użyłam tej, a nie innej. Był przepyszny, ale to już nie ten smak. Następnie ziemniaki obieramy, myjemy, kroimy w kostkę, dodajemy do zupy i gotujemy je do miękkości. Póki co nie mam parcia na eksperymenty. Chociaż myślę czy kaszy nie zastąpić ryżem. 3 ziarna ziela angielskiego pół pęczka natki pietruszki sól pieprz (przepis na 4 porcje)
