Koronawirus swój początek miał w Chinach. To właśnie z tego kraju rozprzestrzenił się on na cały świat przez co teraz wszyscy prowadzimy walkę z tym wirusem. Każdy kraj stara się zapobiegać rozprzestrzenianiu się tej choroby jak tylko może. Wprowadza zakazy, obostrzenia lub inne zasady. Jako że to właśnie w Chinach wszystko się zaczęło to i tam szybciej się kończy. Gdy liczba nowych zakażonych oraz zgonów zaczęła sugestywnie maleć, kraj ten „poluzował” swoje obostrzenia.
Cofnięcie nakazów
Chiny postanowiły zmniejszyć zakazy dotyczące wychodzenia z domu i pozwolić Chińczykom na cieszenie się pierwszymi dniami wiosny. W związku z tym bardzo dużo obywateli tego kraju postanowiło opuścić swoje domy i wyjść na zewnątrz. W social mediach można znaleźć zdjęcia na których widać jak Chińczycy oblegli znane miejsca takie jak Wielki Mur Chiński czy nabrzeże Bund w Szanghaju. Aby odbudować swoją gospodarkę a dokładniej turystykę władze pewnego chińskiego parku postanowiły zachęcić zwiedzających poprzez zaoferowanie im darmowych biletów wstępu.
Negatywne efekty
Efekty tych decyzji były bardzo szybkie. Zmęczeni siedzeniem w domu Chińczycy ruszyli, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Po jakimś czasie liczba turystów w niektórych miejscach przekroczyła dzienny limit, przez co trzeba było je zamknąć. Bardzo dużo osób wybrało się do miejscowych parków czy nad znane jeziora. Niektórzy turyści naprawdę sobie pofolgowali i zrezygnowali z noszenia maseczki, rękawiczek oraz zachowania bezpiecznego dystansu od innych.
Obawy chińskich władz
Władze tamtego kraju obawiają się jednak, że tak szybki powrót do normalnych zachowań może spowodować, że fala zachorowań na COVID-19 znów wzrośnie. Gdy znów ludzie powrócą do normalnego trybu życia oraz spotkań w większym gronie, wtedy wirus znów może zacząć zbierać ponure żniwo. Nie wiadomo tylko czy kraj ten poradzi sobie z kolejną falą zachorowań.