Kiedy moja mama wróciła do robienia zakwasu na żurek, pokusa stała się tak silna, że któregoś dnia ukradłam jej zakwas, który miała na zupę (taki wiecie z przyprawami), znalazłam jak najprostszy przepis na chleb na zakwasie i wzięłam się do pracy. Jednak muszę się Wam przyznać, że trochę go podrasowałam drożdżami, tak na wszelki wypadek, żeby wyrósł na pewno i w miarę szybko. Pierwszy chleb wyszedł mi trochę niski, ponieważ nie dopasowałam naczynia do ilości ciasta, za to miał piękną błyszczącą skórkę i smakował… żurkiem. Wydawało mi się, że trudno zrobić zakwas, a później jeszcze upiec na nim chleb. I powiem Wam, że nie ma co się tak spinać, jak myślałam. Ja wyjdzie trochę za gęste, dolejcie wody, jak za rzadkie – trochę mąki. Oczywiście nie obyło się bez freestylu i od razu trochę przepis pozmieniałam. Jakieś nawilżanie piekarnika, specjalne kamienie, koszyki, mąki z bazarku od chłopa, wielokrotne przerabianie, niepewność czy nie wyjdzie zakalec…