Składniki: 4 skrzydła z indyka 1 duża puszka brzoskwiń 4 łyżki jasnego sosu sojowego 3 ząbki czosnku 1 średnia chili 1 łyżeczka przyprawy garam masala olej rzepakowy (przepis na 4-5 porcji) Skrzydła myjemy, osuszamy i kroimy na dwie części (w miejscach zgięć). W ogóle, nie wiedziałam, że takie skrzydła swoje ważą (z rozpędu kupiłam prawie 2 kg, część musiałam zamrozić, bo nie dalibyśmy rady tego zjeść). Nie miałam również pojęcia jak go przyrządzić, nie wiedziałam jak mięso się zachowa w czasie obróbki i jak się to będzie jadło. Trochę trzeba jednak powalczyć ze skórą już po upieczeniu (nie schodzi tak łatwo jak z kurczaka), ale myślę, że warto. Brzoskwinie, czosnek i chili kroimy w plasterki, dodajemy do tego sos sojowy, garam masala i sok z brzoskwiń (z puszki). Na początku miałam pomysł pozbycia się skóry ze skrzydeł, ale przypomniało mi się, że indyk jest dość suchym mięsem, więc prawdopodobnie wyszłyby wióry. Po tym czasie, na dno naczynia żaroodpornego wlewamy odrobinę oleju i wykładamy skrzydła z marynatą. Powstałą marynatą zalewamy skrzydła i odstawiamy do lodówki na minimum 2 godziny, ja zostawiłam na całą noc.