Pani, która nas oprowadzała miała tak miłą aparycję i z taką lekkością opowiadała nie tylko o historii marki, która jest arcyciekawa i zaczyna się od imigranta z Włoch, który dotarł do USA , ale z ogromną swobodą wprowadzała nas w świat wina, dzięki czemu w żaden sposób nie można było odczuć, że się na czymś nie znamy, wręcz przeciwnie, ten sposób prowadzenia tego, jakże ciekawego doświadczenia, powodował, że miałam ochotę jeszcze bardziej zanurzyć się w zakamarki tego fascynującego świata, gdzie winogrona zamieniamy w wino. Smak- wino może być słodkie, cierpkie, lekkie i przyjemne dla podniebienia, idealne aby napić się w upalny dzień, siedząc popołudniem w fotelu, ale równie dobrze, może mieć ciepły otulający smak korzennych przypraw, lub być mocno wyrafinowane z wyczuwalnym smakiem tahin, takie typowe pod krwistego steka. Tasting wina odbywał się na świeżym powietrzu, jak wygląda to miejsce możesz zobaczyć na zdjęciu, jeśli będziesz w Californii, możesz umówić się na taki tasting bez żadnego problemu. W dzisiejszym poście chciałabym Wam troszkę opowiedzieć, ale głównie pokazać w formie zdjęć, jeden z powodów, dla których wybrałam się do Napa w Californii. Wino zawsze dobieramy do okoliczności np. temperatury otoczenia, bo przecież latem do obiadu z chęcią sięgniemy po Chardonnay lub coś z bąbelkami, a podczas grilla, na którym będziemy serwować steki z wołowiny, lepszym wyborem, będzie głęboki smak wytrawnego czerwonego wina. W winnicy William Hill odbyliśmy tasting wina w przepięknych okolicznościach przyrody, gdzie nie sięgałam wzrokiem roztaczał się kojący, błogi i przepiękny widok winorośli, aż po sam horyzont, który wieńczyły góry. Myślę, że nikomu z Was nie trzeba przypominać, że Smykowa wiele lat temu przepadła w świecie win i tzw. wine tour są na mojej liście marzeń dość wysoko. A jeśli będziesz miał gości w domu, zachęć ich do wspólnej zabawy, jest to bardzo interesujące doświadczenie - które, często praktykuje u siebie w domu, bo absolutnie każdy nos czuje coś innego. W Polsce wina kalifornijskie cieszą się ogromną popularnością, bo kto z Was nie pił Carlo Rossi? Wysunę tezę, że przede wszystkim, wynika to z tego, jaki mamy aparat węchu, czyli w jakim stopniu mamy nasz nos wyćwiczony. Myślę, że również z tego, jakie smaki i zapachy towarzyszą nam każdego dnia w kuchni, co czujemy? To co mnie bardzo zaskoczyło i zafascynowało to miejsca, w których odbywają się tastingi wina. Ta olbrzymia niby kuchnia wyposażona w potężny stół, przy którym mogłam doświadczać tastingu wina lub pomieszczenie, które wyglądem przypominało aulę wykładową na uczelni. To co najbardziej interesujące, to fakt, że przecież wino powstaje tylko i wyłącznie z winogron, nie ma tam żadnych dodatków innych owoców. Wydaje mi się, że jest to samo w sobie piękne i inspirujące doświadczenie. Ten sam test wykonaj i skosztuj dane wino, do posiłku- sam szybko zorientujesz się, że wino potrafi albo podbić albo złagodzić smak danej potrawy. Miejsca same w sobie są przepiękne, wyciszające, dające możliwość oddania się chwili na moment tastingu. Warto samemu w domu, czasami zrobić takie doświadczenie, nalać do trzech kieliszków symboliczną ilość wina i każde spróbować opisać za pomocą zmysłu węchu a następnie smaku.