Okazało się, że w tej roli świetnie sprawdza się mleko kokosowe z kartonu, a zwłaszcza jego gęstsza część, która zbiera się na spodzie. Za każdym razem mówiłam sobie, że to już teraz właśnie nastał ten moment, że ja też dorobię się własnego ptasiego mleczka zgodnego z dietą ketogeniczną… Ja zaopatrzyłam się ostatnio w fajne, naturalne aromaty spożywcze, które w tym przypadku sprawdziły się wprost idealnie. Najbardziej mi się chyba podoba w nim to, że można zaszaleć ze smakami stosując różnego rodzaju ekstrakty i aromaty. I właśnie tę jego właściwość wykorzystałam także w przepisie na keto ptasie mleczko. Raz, że nie ufam jakości żelatyny wchodzącej w skład dostępnych na rynku galaretek. Typowo polska słodycz – wersja keto Chodziło za mną to keto ptasie mleczko chyba z pół roku… Wspominałam już o tym przy okazji dyniowego latte, że takie mleko całkiem nieźle się ubija i może służyć do przygotowania beznabiałowej bitej śmietany. Pierwszy – w ostatni weekend, drugi ponownie w ciągu tygodnia, a trzeci – wczoraj. Jest to chyba najlepszy dowód na to, że wprost zwariowałam na jego punkcie. Jeśli podobają Wam się treści prezentowane na moim blogu i chcecie okazać wsparcie dla mojej działalności, to zachęcam do postawienia mi wirtualnej kawy za pomocą poniższego przycisku Tak bardzo mi on podpasował, że keto ptasie mleczko robiłam już trzy razy pod rząd.