Tradycyjnie jajka po benedyktyńsku serwuje się z szynką, ale w środku sezonu na szparagi grzechem byłoby ich nie wykorzystać. Jajka po benedyktyńsku rzadko robię w domu i znacznie częściej jadam je na mieście, bo wymagają ono jednak trochę więcej czasu niż omlet czy kanapki, ale zdecydowanie są tego warte! Garnek, w którym gotuje się woda, nie powinien być za wysoki – jajko będzie długo spadać i białko może się nieładnie postrzępić. Panie i panowie oto jajka po benedyktyńsku w moim wydaniu! Długi weekend i chwila wytchnienia zachęcają do kuchennych igraszek w kuchni. Jajko ugotowane w koszulce, z którego w sposób niemalże erotyczny wypływa kremowe żółtko tuż po wykonaniu delikatnego nacięcia nożem. Sos kapie wprost na chrupiące zielone szparagi, które usadowiły się na pachnącej chałce o brązowej skórce i miękkim miąższu. Zróbcie to jak najszybciej, bo w sezonie na szparagi będzie to Wasz ulubiony przepis na śniadanie. Oryginalnie jajka po benedyktyńsku serwuje się na angielskich muffinach. Pozostałe wskazówki znajdziecie w przepisie na jajka po benedyktyńsku. Nie trzeba tu chirurgicznej precyzji, bo aż się ono prosi, żeby spłynąć nam po brodzie. Trzeba się trochę namachać trzepaczką, ale przy tej ilości masła, którą za chwilę spożyjemy, można to potraktować jako dobry trening. Mam nadzieję, że zachęciłem Was do przygotowania jajek po benedyktyńsku w trakcie długiego weekendu?