Składniki: - Płat ulubionej ryby - u mnie akurat tołpyga - Łyżka masła - Sól - Grubo mielony pieprz, sól morska gruba - Sok z cytryny - 1/2 opakowania kaszy kuskus (z takiej ilości wychodzą dwie porcje dla naprawdę głodnych osób) - Puszka pomidorów - Pęczek dymki - Dwa ząbki czosnku - Bazylia świeża lub suszona - Szczypta kuminu (opcjonalnie) - Szklanka bulionu - łyżka masła - sól, pieprz grubo mielony, szczypta cukru, czubek łyżeczki chilli w proszku Rybę w razie potrzeby oczyszczamy, osuszamy ręcznikiem papierowym, nacieramy solą, pieprzem i skrapiamy sokiem z cytyny. Kaszę przykrywamy i zostawiamy na najmniejszym ogniu, lub nawet na wyłączonym, jeżeli nie ufacie swojej kuchence ;) W tym czasie smażymy rybę. W międzyczasie można skontrolować sytuację kaszy, przemieszać, a jeżeli cały płyn już się wchłonął, a naszym zdaniem kasza jest zbyt aldente, dodać więcej bulionu i ponownie przykryć. Na patelni rozgrzewamy łyżkę masła, rybę kładziemy od strony skóry i smażymy aż skórka stanie się złota. Gdy skóra ryby nabierze złotego koloru delikatnie przewracamy ją na drugą stronę i smażymy od strony mięsa DOSŁOWNIE minutę. Monogamia podobno jest dobra :) Kuskus to w zasadzie ideał, robi się w mgnieniu oka i przyjmie wszystko. Kaszę przekładamy na talerze, na kaszy układamy rybę i smacznego <3 Nie, nie, nie! tego kuskusowi nie robimy! Na głębokiej patelni rozgrzewamy masło i szklimy cebulę z czosnkiem. Uważajmy z solą, jeżeli nasz bulion jest słony.