Powódź, która nawiedziła liczne miejscowości na południu Polski, wyrządziła niezliczone szkody. Jednym z miast, które ucierpiały najbardziej, są Głuchołazy. Znajdował się tam klub piłkarskich GKS Głuchołazy, który stracił nie tylko stadion, ale też inne zasoby. Zorganizowano więc zbiórkę, która szybko została zakończona. Pojawiły się uzasadnione podejrzenia, że to Lewandowscy wpłacili potrzebującą kwotę.
Zbiórka dla GKS Głuchołazy
GKS Głuchołazy kilka dni temu ogłosił zbiórkę pieniędzy na naprawę zniszczonych powodzią obiektów, zakup straconego sprzętu i treningi piłkarskie dla młodych piłkarzy.
Kwotą docelową było 30 tysięcy złotych.
“[…] Każda złotówka, każdy gest wsparcia ma ogromne znaczenie i przybliża nas do celu. Wierzymy, że dzięki solidarności i wspólnym wysiłkom uda nam się odbudować nasz klub i dać młodym piłkarzom szansę na kontynuowanie swojej pasji “ - informują organizatorzy zbiórki.
Wpłata od “Roberta i Ani”
Jedna wpłata okazała się być dla zbiórki przełomowa. Ktoś podpisany jaki “Robert i Ania” wpłacił na konto zbiórki aż 26 300 złotych.
Wpłata szybko przykuła uwagę, jednak początkowo nikt nie domyślał się, że to Lewandowscy mogą stać za tak dużą wpłatą pieniędzy.
Po jakimś czasie jednak pojawiło się coraz więcej podejrzeń, szczególnie po wypowiedzi niektórych osób.
To Lewandowscy uratowali GKS Głuchołazy?
Spekulacje, że to Lewandowscy zakończyli zbiórkę pieniędzy pojawiły się niedługo po jej zakończeniu. Jednak to wpis jednego z posłów związanych z tym regionem jeszcze bardziej upewnił ludzi, że to rzeczywiście od nich pochodzi wpłata.
Robert i Ania - nazwiska wszyscy się domyślamy - wpłacili ponad 26 tysięcy złotych na rzecz naszego GKS Głuchołazy! Wielka sprawa! Wielkie dzięki Robercie i Aniu! - napisał Kamil Bortniczuk.
Zasugerował to także prezes GKS Głuchołazy, Ryszard Lis:
“Wszystko wskazuje na to, że darczyńcami rzeczywiście byli państwo Lewandowscy, ale jednoznacznie potwierdzić tego nie mogę. Rozmawiałem telefonicznie o tej wpłacie z pewną panią, jednak ona się nie przedstawiła. Prawdopodobnie nie była to sama pani Ania, ale tego też nie jestem pewien. Kiedy kończąc rozmowę zapytałem się, komu zawdzięczamy tak hojny gest, w odpowiedzi usłyszałem tylko, że pewnemu piłkarzowi.”
Lewandowscy do tej pory jednak nie skomentowali tej sprawy.