Ciasto dzielimy na około 5-6 kawałków i każdy po kolei rozwałkowujemy cieniutko na oprószonym mąką blacie (już podczas wałkowania powinniście zauważyć pęcherzyki powietrza w cieście), a następnie za pomocą noża (świetnie sprawdzi się tu nóż do pizzy) lub specjalnego radełka, wycinamy pasy o szerokości około 4 cm. Liczba porcji ok. 100 sztuk Wielkość porcji 1 sztuka to około 20 g Wartości odżywcze 100 g 1 sztuka Kcal 510 100 B 10 2 T 30 6 W 50 10 Obliczone na podstawie wykorzystanych produktów, wartości bez dodatku cukru pudru. Przygotowanie Do miski wsypujemy mąkę, sól, cukier. Kiedy wszystkie składniki się połączyły, to ciasto zaczynamy zbijać: wałkiem uderzamy mocno w ciasto, rozpłaszczając je na blacie (oprószcie wszystko wcześniej mąką, aby nie lepiło się zbyt mocno), a następnie zawijamy brzegi do środka i znowu uderzamy. Te domowe, które pamiętam z dzieciństwa, przygotowywane są na bazie ciasta z kwaśną śmietaną, które później musi zostać solidnie zbite, a wszystko po to by te wspomniane bąbelki się rzeczywiście pojawiły. W ten sposób z całego ciasta wycinamy i zawijamy faworki i odkładamy je na suchą ściereczkę. Jeśli od razu zaczyna się smażyć i wypływa na powierzchnię, to znak, że można smażyć faworki. Są tak lekkie, że można się zapomnieć podczas jedzenia i po chwili okazuje się, że cała porcja zniknęła! Do deserów fit nie należą, ale mamy przecież karnawał i raz w roku podczas ostatków można zgrzeszyć i pozwolić sobie na odrobinę rozpusty. Na środku każdego wykrojonego paska ciasta robimy nacięcie wzdłuż o długości około 3 cm, przez które przekładamy jeden koniec paska. Pasy te dzielimy na kawałki (krojąc w drugą stronę) w kształcie prostokątów lub równoległoboków. Ciasto zbijamy przez około 10-15 minut (przyznam, że to niezły trening i sposób na odstresowanie). Ścinki, z których nie da się nic zwinąć, zlepiamy i na koniec ponownie rozwałkowujemy i wycinamy. Takie zbijanie i zawijanie spowoduje, że do ciasta wtłoczymy powietrze i na usmażonych faworkach zrobią się bąbelki powietrza.