Będziemy mogli sami zrywać sobie truskawki? Rolnicy chcą otworzyć swoje pola

Katarzyna
Newsy
25.05.2020 22:08
Będziemy mogli sami zrywać sobie truskawki? Rolnicy chcą otworzyć swoje pola

Pandemia koronawirusa wpłynęła nie tylko na ludzkie zdrowie czy rynek pracy. Jak się okazuje, dotknęła ona również rolników i pracowników sezonowych. Koronawirus sprawił, że brakuje ludzi do prac sezonowych, a wiosna raczej nie była obfita w opady deszczu. Susza doprowadziła do tego, że planów jest mniej, a brak pracowników spowoduje, że i te będą leżeć na polach i niszczeć.

Zdjęcie Będziemy mogli sami zrywać sobie truskawki? Rolnicy chcą otworzyć swoje pola #1

Brak pracowników sezonowych

Oprócz suszy, problemem rolników jest też brak pracowników sezonowych, którzy mogliby zebrać ich plony. Koronawirus sprawił, że wprowadzone restrykcje odnośnie zatrudniania pracowników są kosztowne. Obowiązkowa kwarantanna oraz testy również pogłębiają problemy rolników. Dlatego rozwiązaniem tego problemu może być inicjatywa „zrób to sam”.

Dzięki niej klienci sami mogą zebrać zbiory na udostępnionych polach przez rolników. Następnie zebrane produkty są ważone i sprzedawane po cenach niższych niż te w sklepach. Klienci kupują taniej, a rolnicy mają pozbierane plony i dostają lepszą cenę niż w hurtowni. Jest to bardzo dobry pomysł, tym bardziej że sezon już za pasem, a obecne ceny w sklepach są wysokie. Za kilogram czereśni trzeba zapłacić około 70 zł, malin tylko dziesięć złotych mniej, a truskawki „chodzą” po 20 zł/kg.

Zdjęcie Będziemy mogli sami zrywać sobie truskawki? Rolnicy chcą otworzyć swoje pola #2

Rozwiązanie stosowane było już wcześniej

Maciej Rola, prowadzący Gospodarstwo Ekologiczne Rolówka w Pomiechówku pod Warszawą już od paru lat prowadzi plantacje bio borówki amerykańskiej, truskawek, malin i jagód, które udostępnia zbierającym. Jak sam mówi, jest to dla niego duża pomoc.

Taka forma pomocy znana jako „Pick-Your-Own” jest bardzo popularna w USA i Europie Zachodniej. W Polsce natomiast najbardziej znany jest serwis MyZbieramy.pl. Rolnicy i sadownicy są zadowoleni z takiego rozwiązania, jednak uważają, że jest ono dobre, ale tylko na krótką chwilę. Jest to alternatywa awaryjna, a nie rozwiązanie systemowe. Może i na początki klienci będą zafascynowani taką opcją, ale później nie zastąpią oni wykwalifikowanych pracowników.


Czy klienci zastąpią pracowników?

Na pewno zainteresowanie takim sposobem zbierania nie będzie wystarczające do zebrania owoców z kilkuhektarowych plantacji. Do takich zbiorów potrzeba wykwalifikowanych pracowników, którzy są przyzwyczajeni do tak ciężkiej pracy. Wpuszczanie klientów na pola uprawne niesie jednak ze sobą straty. Nie każdy wie jak zbierać dane owoce albo które nadają się już do zbioru. Możliwe, że zniszczą oni część upraw, ponieważ nie wiedzą jak poruszać się po plantacji.

Dla wszystkich chętnych trzeba będzie zapewnić odpowiednie środki bezpieczeństwa tj. rękawiczki. Miejsce, gdzie waży się zebrane zbiory, również będzie musiało być po każdym kliencie dezynfekowane. Takie obostrzenia generują dodatkowe koszty. Maciej Rola nie jest jednak pewny, czy ludzie po tak długiej izolacji będą chętni do aktywności fizycznej na świeżym powietrzu. Rolnik zapewnia jednak, że jest w stanie zapewnić klientom bezpieczne odstępy oraz wentylację.