I tu pojawia się kłopot – bo grilla mamy raczej mniejszego niż większego- mięsa i warzywa się razem nie mieszczą, zgrillowanie warzyw trochę trwa i jak już przychodzi do mięsa to żar się wypala, trzeba podsypywać nowe węgle, czekać aż się rozpalą. Mam swoje grillowe klasyki jak kotleciki z kminem i skórką z cytryny, kurczaka w miodowo-balsamicznej marynacie, grillowane warzywa ( z których potem robię sałatkę), podpłomyki, pieczarki nadziewane pesto i mozzarellą, cukinie w sosie pietruszkowo-orzechowym. Ja tym razem postanowiłam część warzyw upiec w piekarniku – i tak powstały pieczarki zapiekane ze szpinakiem i fetą pod posypką z bułki z czosnkiem i pietruszką. Nie we wszystkie ale raczej we wszystkie spędzone na wsi u mojej mamy. Ha, mała rzecz a zrobiła różnicę, wszystko ciepłe, i co najważniejsze – równocześnie, wylądowało na stole. Nawet tak czilautowe zajęcie jak grillowanie może być stresujące i zawierać pułapki.