Nie musi go być dużo, ale lubię jak jest;) ok. 250-300 g makaronu np świderki 200 g boczku w plastrach (u mnie 2 op. surowego z Sokołowa) 2 pęczki rzodkiewek 2 dymki kilka łyżek ziaren słonecznika sól, pieprz opcjonalnie 1-2 łyżki majonezu Łączymy z makaronem (do sałatki dodajemy 2-3 łyżki wytopionego z boczku tłuszczyku lub po przestudzeniu mieszamy z majonezem doprawionym solą, pieprzem i ziołami prowansalskimi). Opcje wykończenia sałatki pozostawiam do indywidualnego wyboru, można dodać do makaronu trochę wytopionego tłuszczyku z boczku, albo po przestudzeniu wszystkich składników wymieszać je z majonezem. Jeżeli zdecydujecie się na dodatek majonezu, pamiętajcie, by dodać go do sałatki, gdy wszystkie składniki będą już zimne. Wszyscy Ci, którzy dobrze mnie znają, wiedzą, że ja jednak wybieram opcję z majonezem;) Boczek kroimy na mniejsze kawałki (ja przekroiłam na 4 części). Z pewnością mocno kaloryczna, ale… kto by się tym przejmował;) Moim zdaniem boczek najlepiej jest dodać do sałatki tuż przed podaniem, by jak najdłużej pozostał chrupiący. Ten fakt może być nieco rozczarowujący, jednak… pomimo braku chrupkości boczku, całość dalej fajnie smakuje. Z początku boczek super chrupie, ale po czasie niestety mięknie.