Składniki na 30 sztuk: na ciasto: - 4 szklanki mąki pszennej tortowej - 75 g drożdży - 2 łyżki cukru - 7 żółtek - 150 g masła - 125 ml letniego mleka - kieliszek spirytusu - szklanka śmietanki kremówki płynnej dodatkowo: - 2 słoiczki śliwki prażonej z czekoladą o smaku orzechowym Stovit - szklanka cukru pudru - kilka łyżek wrzątku - 150 g skórki kandyzowanej z pomarańczy - 2 litry oleju do smażenia (może być pół na pół ze smalcem) Po godzinie wyrośnięte ciasto wymieszać, żeby wypuścić powietrze (ma opaść), ponownie przykryć i zostawić jeszcze na 30-45 minut do ponownego wyrośnięcia. Wyrośnięte ciasto rozwałkować na oprószonym mąką blacie na grubość około 2,5 cm i szklanką wycinać koła. W tym czasie żółtka utrzeć z drugą łyżką cukru na puszystą białą masę. Najpierw wrzucić kawałek ciasta żeby sprawdzić czy olej jest dość gorący- jeśli będzie się od razu smażyć i pienić to można wrzucać pączki. Ze wszystkich dotychczas wypróbowanych te wyszły mi najlepiej, ładnie się usmażyły na złoto i nawet wyszła im oponka. Do miski z rozczynem drożdżowym dodać masę z żółtek, śmietankę i spirytus. Długo szukałam jakiegoś nowego ciekawego przepisu i na jednej z grup kulinarnych znalazłam ten przepis Macieja Kuronia. Pączki nadziewane smażą się dłużej, trzeba idealnie to wyczuć, żeby nie były w środku surowe. Wtedy ciasto należy rozwałkować cieniej, na połowie kółek ułożyć powidła i przykryć drugą połową ciasta. Wyrabiać ciasto aż będzie gładkie i będzie odklejać się od ścianek miski. A nadziałam je moim ostatnio ulubionym powidłem- śliwką prażoną z czekoladą od firmy Stovit.