Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło nowe narzędzie mające na celu ułatwienie pracy sądom rodzinnym. Chodzi o tzw. tablicę alimentacyjną, która zawiera orientacyjne koszty utrzymania dziecka w zależności od jego wieku. Choć pomysł brzmi logicznie, jego wdrożenie wywołało poważne kontrowersje – zarówno wśród rodziców, jak i przedstawicieli sceny politycznej.
Czym jest tablica alimentacyjna?
Tablica opracowana przez resort to propozycja standaryzacji kosztów, która ma służyć jako punkt odniesienia dla sędziów. Ujęto w niej wydatki na takie potrzeby jak:
- edukacja,
- żywność,
- zdrowie,
- transport
- kultura.
Ma pomóc w tzw. „sytuacjach modelowych”, gdzie dziecko mieszka na stałe z jednym z opiekunów, a z drugim spotyka się okresowo.
Choć nie ma ona mocy prawnej, wielu obawia się, że sędziowie zaczną traktować ją jako główne źródło decyzji, pomijając indywidualne okoliczności danej sprawy.
Fala krytyki
Według założeń Ministerstwa, nowe wyliczenia miały przyspieszyć postępowania alimentacyjne oraz wprowadzić większą przewidywalność w orzeczeniach. W praktyce jednak, publikacja tablicy wywołała falę krytyki w mediach społecznościowych, a obawy o jej skutki społeczne i finansowe są coraz głośniejsze.
Internauci szybko zaczęli dzielić się symulacjami alimentów, które – ich zdaniem – są nieadekwatne do polskich realiów dochodowych.
87% wypłaty na alimenty
Rodzic zarabiający minimalne wynagrodzenie, które obecnie wynosi 4 666 zł brutto (czyli około 3 510,92 zł netto), może być zobowiązany do przekazania nawet 31% swojej pensji na potrzeby jednego dziecka w wieku do 7 lat. Sytuacja znacząco się komplikuje, gdy pod opieką znajdują się dwoje dzieci – wówczas udział alimentów w dochodach rośnie aż do 58,21%.
Jeszcze bardziej obciążające są przypadki, w których dzieci są już pełnoletnie i kontynuują naukę – np. na uczelni wyższej. W takich scenariuszach alimenty mogą pochłaniać nawet 87,27% miesięcznych dochodów netto. W skrajnych przypadkach, jak wskazują analizy, zdarza się, że łączna wysokość alimentów przekracza realne dochody rodzica, co budzi uzasadnione obawy o praktyczność i sprawiedliwość nowego systemu.
1185 zł na życie
Jedna z analiz pokazuje, że osoba z dochodem 9000 zł brutto (ok. 6465 zł netto) i trójką dzieci w wieku 16–18 lat musiałaby zapłacić 5280 zł alimentów miesięcznie. Po odliczeniu tej kwoty pozostaje jej jedynie 1185 zł na życie – co budzi wątpliwości co do zasadności takich obciążeń.
Jeszcze bardziej uderzające są dane dotyczące osób zarabiających pensję minimalną (ok. 3511 zł netto). Przy dwójce starszych dzieci, sugerowana wysokość alimentów to 2554 zł, co oznacza, że rodzic zostaje z zaledwie 957 zł miesięcznie. Taka kwota nie pokrywa nawet minimum socjalnego dla osoby samotnie gospodarujące
Problem elastyczności – kluczowa wada tablicy
Jedną z największych bolączek nowego rozwiązania jest brak mechanizmu uwzględniającego realny wkład osobisty w opiekę nad dzieckiem. Wielu rodziców aktywnie uczestniczy w życiu dziecka – mimo że nie mieszka z nim na co dzień. Tablica tego nie bierze pod uwagę.
Ponadto, jej konstrukcja nie przewiduje sytuacji niestandardowych, takich jak wspólna opieka naprzemienna czy różnice w kosztach życia między regionami.
Ostrzeżenia ekspertów: spirala zadłużenia i konflikty
Wielu specjalistów zajmujących się prawem rodzinnym alarmuje, że obecna forma tablicy może prowadzić do:
-
wzrostu liczby osób z wyrokami za zaległości alimentacyjne,
-
eskalacji konfliktów między rodzicami,
-
unikania formalnego zatrudnienia przez obciążonych rodziców, w celu ukrycia realnych dochodów.
Zamiast porządku w systemie, eksperci przewidują nasilenie problemów społecznych i pogłębienie ekonomicznej marginalizacji niektórych grup.
Czy tablica zostanie zmodyfikowana?
Po fali krytyki, coraz więcej organizacji i stowarzyszeń apeluje o:
-
zawieszenie stosowania tablicy,
-
przeprowadzenie konsultacji społecznych,
-
uwzględnienie opinii ekspertów od prawa rodzinnego i ekonomii,
-
opracowanie bardziej elastycznego mechanizmu, opartego na analizie konkretnych przypadków.
Bez tych działań istnieje ryzyko, że dobrze zapowiadające się narzędzie zamieni się w niewydolne obciążenie dla całego systemu wymiaru sprawiedliwości.
Społeczeństwo czeka na korektę
Jeśli Ministerstwo nie zareaguje na społeczne głosy i nie wprowadzi korekt do tablicy, może dojść do spadku zaufania do instytucji państwowych, a także do masowego omijania formalnych procedur. Wielu rodziców już teraz deklaruje, że w przypadku zbyt wysokich alimentów rozważy działania nieformalne, co osłabi skuteczność egzekwowania świadczeń.
Eksperci zgodnie podkreślają: kluczowa jest równowaga między standaryzacją a indywidualizacją. Bez niej trudno mówić o sprawiedliwości.
źródło: bezprawnik.pl