Anna Wendzikowska przez długi czas była jedną z twarzy stacji TVN. Pracowała między innymi w programie “Dzień dobry TVN”. Jakiś czas temu postanowiła jednak odejść z pracy. Początkowo zdradzała niewiele szczegółów swojej decyzji. Teraz jednak nabrała odwagi, aby wyjawić prawdziwy powód swojego odejścia.
Anna Wendzikowska odeszła z programu “Dzień dobry TVN” w sierpniu. Pracowała tam 15 lat. Początkowo nie zdradziła prawdziwego powodu swojego odejścia, a fani zaczęli spekulować, że być może powodem są jej wcześniejsze wpadki. Prezenterka zapewniała jednak, że tak nie jest, a decyzję o odejściu podjęła sama, po długich przemyśleniach.
Teraz jednak prezenterka postanowiła wyjawić prawdę w swoim wpisie na Instagramie. Okazuje się, że powodem odejścia z pracy miała być przemoc. „Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę”
Anna Wendzikowska wyjawia prawdę na temat odejścia z TVN
Prezenterka w swoim wpisie poinformowała, że jest jej potrzebne pewnego rodzaju oczyszczenie. Dodała, że nie potrafi już milczeć. Z powodu przemocy i mobbingu, jakiego doświadczyła w pracy wpadła w depresję i miała myśli samobójcze.
Pamiętajcie, depresja jest symptomem. Pytanie: co jest pod spodem? Przez cztery ostatnie miesiące próbowałam tego nie napisać, zostawić, dać spokój, iść dalej. Ale nie potrafię już milczeć. Mówiono mi, ostrzegano: nie mów o tym, nikt nie zrozumie, będzie hejt, a ty będziesz „niezatrudnialna”, stracisz kontrakty… Trudno. Już się nie boję. A jeśli ktoś mnie nie zatrudni, bo stanęłam w prawdzie, to ja i tak nie chcę takiej pracy… Zło rodzi zło, dobro rodzi dobro, a prawda nas wyzwoli – napisała Anna Wendzikowska.
W dalszej części wpisu dziennikarka wyznała, że od początku pracy w TV była ofiarą przemocy. Zgłaszała to szefostwu i nie godziła się na to. Jak sama jednak stwierdziła, takie były wtedy standardy i nikt nie uważał mobbingu za coś dziwnego.
Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie, gnębienie, krzyki to była norma w wielu firmach. Na pewno w mediach – wyjawiła.
Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby „gwiazda z telewizji” a ja byłam traktowana jak dziewczynka Z podstawówki, którą bije się po łapkach – dodała.
Prosiłam o pomoc, żebym nie musiała sama montować materiałów, żebym nie musiała robić tłumaczeń sama. Albo, żebym przynajmniej mogła robić montaż z domu, zdalnie. Nie wyrabiałam ze wszystkim przy dzieciakach. Byłam z nimi sama. Usłyszałam: "Nikt tu nie ma specjalnych praw" Ja chyba miałam "specjalne prawa", ale takie represyjne. Jeśli mój materiał nie był gotowy na 48 h przed emisją z nagranym tłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a ja nie dostawałam pieniędzy. Dla porównania inni reporterzy kończyli swoje materiały w ostatniej chwili.
Dziennikarka dodała, że czuła, że ciąża może być pretekstem, aby pozbyć się jej z pracy. Starała się więc jeszcze bardziej i bała o swoją ciążę.
Dodała, że z powodu tego, jak była traktowana w pracy miała myśli samobójcze.
Pamiętam, jak się zastanawiałam, czy skok z piątego piętra, na którym mieszkam, załatwi sprawę, czy trzeba wejść wyżej. Wpisałam w Google: z którego piętra trzeba skoczyć – ujawniła.
Stacja TVN odpowiada Annie Wendzikowskiej
Mocne zarzuty w stronę stacji TVN sprawiły, że ta postanowiła na nie odpowiedzieć. Odpowiedź, jak na skalę zarzutów jest jednak dość lakoniczna.
Aniu, Twój wpis poruszył bardzo wiele osób - czytamy. W redakcji DDTVN zdarzały się niestety zachowania, które nie powinny były mieć miejsca w dobrze zarządzanej, przyjaznej firmie, jaką chcemy, żeby był TVN. Po otrzymaniu twojego listu wprowadziliśmy sporo zmian organizacyjnych i personalnych. Przytoczone przez ciebie sytuacje nie powinny były się nigdy zdarzyć i zrobimy wszystko, żeby się nie powtórzyły - napisała stacja pod wpisem Anny.