Składniki: 3 średnie cukinie (w sumie około 900 g) 1 duża marchewka 1 cebula 3 ząbki czosnku 3 jajka łyżka kaparów pół szklanki kaszy manny pół szklanki bułki tartej pół pęczka koperku pół pęczka natki pietruszki pół łyżeczki mielonej wędzonej papryki sól pieprz olej rzepakowy Jadł go z chęcią ten od mięsa (mimo, że tego mięsa je zdecydowanie mniej i rzadziej się o nie domaga) i jego córka, która tak jak tata za cukinią nie przepada i ja (ale to akurat nic dziwnego). Do cukinii dodajemy zawartość patelni (patelnię można przetrzeć czubatą łyżką startej cukinii – na patelni po usmażeniu warzyw zostało sporo smaku, szkoda żeby się zmarnował), poszatkowane zioła, jajka, poszatkowane kapary, kaszę manną, bułkę tartą, sól i świeżo zmielony pieprz. I jak sobie teraz przypomnę moje batalie z plackami z cukinii, które również często wychodziły mi rozciapciane (bo dawałam mało wypełniaczy), to przecież przy okazji pasztetu nie mogło być inaczej. W międzyczasie rozgrzewamy olej na patelni i wrzucamy na nią pokrojoną drobno cebulę i rozdrobniony czosnek, chwilę smażymy na niewielkim ogniu. Cukinie myjemy i ścieramy na tarce na największych oczkach (ja ich nie obierałam). Bo nie przepadam za takimi wypełniaczami (piszę tutaj głównie o bułce tartej), sama do końca nie wiem czemu, pewnie chodziło mi o dodatkowe kalorie. Pierwszą zrobiłam tylko dlatego, że z Podlasia przywiozłam główkę kapusty, na którą nie miałam pomysłu. Przepis na tę surówkę wrzucę niebawem, najpierw muszę opublikować przepis na samą kiszoną kapustę. A z surówką z czerwonej kiszonej kapusty z marchewką. Przy okazji pasztetu z cukinii trzeba ich dodać dość sporą ilość, bo cukinia jest wilgotna. Cukinię i marchewkę wykładamy na duże sito i odstawiamy na jakieś 20 minut. Odkąd zrobiłam ją pierwszy raz, nie mam ochoty na kupowanie tej sklepowej. Do takiego pasztetu pasowałaby mi też mizeria i wszelakie surówki na bazie jogurtu lub śmietany.