Wspomniana tapenada, której smak zapamiętam już na zawsze, została przygotowana przez moją znajomą z Grenoble, leżącego tuż obok granicy z Prowansją, z której ta pasta z oliwek pochodzi. Była pełnia lata, wraz ze znajomymi z różnych stron świata popijaliśmy schłodzoną cavę, której bąbelki powoli uderzały nam do głowy i zajadaliśmy kawałki chrupiącej barra de pan de pueblo (rustykalnej bagietki) z tapenadą, szynką jamón serrano, serem queso manchego i słodkimi hiszpańskimi pomidorami. Z czasem zaś zaczęto ucierać je na pastę, do której dołączyły również inne składniki: oliwki, anchois, czosnek, świeże zioła czy sok z cytryny. Do dzisiaj pamiętam ten cierpki, słony i wytrawny smak pasty z czarnych oliwek, którą jadłem po raz pierwszy na spalonym słońcem tarasie niedaleko Plaça de Bous w Walencji. Pasta przygotowywana w antycznej Grecji poprzez ucieranie oliwek z ziołami pomiędzy kamieniami zwana była epityrum i jadano ją z serami. Spokojny wieczór oczywiście zakończył się fiestą do rana, ale to nie miejsce na tę opowieść, bo w końcu my skupiamy się tutaj na jedzeniu. W języku okcytańskim, z którego wywodzi się prowansalski dialekt, słowo tapenas oznacza nic innego, jak właśnie kapary. Dlatego podałem ją na chrupiącej bagietce z hiszpańską szynką jamón serrano, słodkimi koktajlowymi pomidorami i pikantną rukolą.