W zależności od wielkości polędwiczek, obserwując zmieniający się kolor mięsa – ze szklistego/przeźroczystego na biały i nieprzejrzysty (tak samo jak opisywałam to przy smażeniu dorsza TUTAJ) czekamy, aż dorsz na jednej stronie zmieni swój kolor do połowy wysokości. Nie przykrywamy, gotujemy na małym ogniu przez 7-8 minut do czasu, aż pomidorki zmiękną, ale nie będą się rozpadać, a część wina odparuje. Jeśli sos jest ‘akurat’ możecie śmiało dodać i sok z cytryny, i miód – dla wzmocnienia smaku. Bazylię kroimy w szyfonadę – ciasno rolujemy razem po kilka listków i kroimy je w poprzek na cienkie paseczki. Patelnię z grubym dnem rozgrzewamy na średnio wysokim ogniu, wykładamy na nią masło klarowane. Do sosu dodajemy skórkę otartą z cytryny, mieszamy i próbujemy – solimy i pieprzymy do smaku.