Naprawdę, sama nie wiem…. 1 kalafior 3 łyżki oliwy sól, pieprz Dressing: 1/2 szkl. jogurtu greckiego 1 łyżka ostrej musztardy* 1 łyżka miodu 1 łyżka oliwy extra vergine sok z 1/2 cytryny 1-2 ząbki czosnku* Sam sos – słodko-kwaśno-ostry z jednej strony zachwyca, a z drugiej – w połączeniu z kalafiorem – pozostawia w głowie pewnego rodzaju niedopowiedzenie… Pewnie do pieczonego kalafiora wrócę jeszcze nie raz, być może urozmaicając przyprawy, bo kalafior z piekarnika ma szansę stać się w moim domu dobrą alternatywą dla tego z wody, z bułką tartą. Rozumiecie coś z tego?;) Najsprawiedliwiej będzie jeśli rozbiję ją na czynniki pierwsze;) Kalafior – w ten sposób przygotowałam go po raz pierwszy. Wtedy nie ma problemu – albo smakuje, albo … żegnaj, nie chcę mieć z tobą więcej do czynienia;) Rozkładamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, po czym wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 20-25 minut (pod koniec pilnujemy, by zbyt mocno się nie przypiekł). Uwagi: *Proponuję czosnek i musztardę dodawać stopniowo i ewentualnie zwiększyć w trakcie ich ilość (ja następnym razem dałabym do dressingu 1 łyżeczkę (zamiast 1 łyżki) musztardy sarepskiej i tylko jeden ząbek czosnku). Generalnie najlepiej jest, gdy po przygotowaniu dania jestem albo na TAK, albo na NIE. A z tą sałatką mam problem… Dodatkowo: 1/2 czerwonej cebuli 3 łodygi selera naciowego 3 jajka sól, pieprz ani mi smakowała, ani nie smakowała…