Teraz ciężko jest o takie mięso, no chyba że się mieszka na wsi i ma własne świnie, ale jeśli nie to niestety trzeba skorzystać z mięsa kupnego, ale najlepiej ze sprawdzonego miejsca, żeby nie było w folii, naszpikowane nie wiadomo czym, nie mrożone tylko naprawdę świeże. Świeżonka 500 g łopatki 300 g karkówki 300 g boczku 150 g podgardla wędzonego 2 cebule 2 ząbki czosnku 2 liście laurowe 3 szt ziela angielskie sól do smaku pieprz do smaku Mięso opłukać, pokroić na kawałki (dużą kostkę). Świeżonkę pamiętam z lat dziecinnych, kiedy to jeszcze na wsiach odbywało się tradycyjne świniobicie i uzupełniało w ten sposób zapasy na cały rok. Gdyby mięso się przypadkiem przypalało lub wyparowała woda, w której się dusi można podlać odrobiną wody. Ja smak tej świeżonki podrasowałam kawałkiem podgardla wędzonego, bo świeżego nie sposób zdobyć i niestety musialam wykorzystac inne czesci jak łopatkę i karkowkę. W trakcie duszenia mieszać co jakiś czas, by mięso się nie przypaliło. Dodać mięso, smażyć ok. 5 min, włożyć liście laurowe, ziele angielskie, czosnek, doprawić solidnie solą i pieprzem. Dusić jeszcze kilka minut pod przykryciem na niedużym ogniu, aż cebula zmięknie i lekko zbrązowieje.