Pomysł na darmowe obiady w każdej szkole podstawowej miał być przełomem w systemie oświaty. Miał — bo coraz więcej wskazuje na to, że projekt nie zostanie zrealizowany w zapowiadanym kształcie. Samorządy już teraz sygnalizują, że nie mają pieniędzy, by sfinansować tak kosztowne zadanie. Czy od września 2026 roku rzeczywiście każde dziecko zje bezpłatny posiłek w szkole?
Koszt projektu znacznie niedoszacowany
W założeniach programu „Posiłek dla każdego dziecka”, przygotowanego przez posłów partii Razem i PiS, od 1 września 2026 roku każdy uczeń szkoły podstawowej miał mieć prawo do jednego darmowego, ciepłego posiłku dziennie – bez względu na dochody rodziny. Projekt trafił do Sejmu, a jego twórcy wstępnie oszacowali koszty na poziomie 5,5 miliarda złotych rocznie.
Szybko jednak pojawiły się wątpliwości. Podczas pierwszego czytania w Sejmie już mówiło się o 6 miliardach złotych, a eksperci zauważają, że to nadal tylko część całkowitych kosztów. Jak podkreśla Związek Powiatów Polskich, szacunki oparto wyłącznie na liczbie uczniów i kosztach „wsadu do kotła”. Pominęły one wydatki na zatrudnienie personelu, media, wyposażenie kuchni czy dostosowanie pomieszczeń.
Ogromny problem organizacyjny
Kluczową barierą w realizacji projektu okazuje się brak infrastruktury. Aż 58% szkół podstawowych nie ma własnej stołówki ani zaplecza kuchennego. Dla wielu placówek oznaczałoby to konieczność kosztownej modernizacji lub nawet budowy od zera całego zaplecza gastronomicznego.
To nie tylko wyzwanie finansowe, ale też organizacyjne — szczególnie dla mniejszych szkół, które często działają w budynkach o ograniczonej powierzchni i bez możliwości rozbudowy.
Samorządy już dziś mają trudności
Zgodnie z obecnym prawem, to samorządy są odpowiedzialne za prowadzenie szkół i ich finansowanie. Już dziś wiele z nich boryka się z problemami budżetowymi, a wprowadzenie powszechnych darmowych obiadów oznaczałoby dla nich dodatkowe miliardy kosztów rocznie.
– Życzyłbym sobie, że żeby o tym pomyśle jeszcze poważnie porozmawiać, żeby wskazać precyzyjnie źródło finansowania tego projektu. Z góry mówię, że to wymagałoby 100-procentowego dofinansowania tego zadania. Jego realizacja spowodowałoby gigantyczne problemy natury organizacyjnej, szczególnie w stosunku do mniejszych szkół – mówił Marek Wójcik, współsekretarz Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.
W jego ocenie realizacja programu w obecnej formie jest nierealna i może doprowadzić do paraliżu w wielu placówkach.
Czy darmowy obiad dla każdego ma sens?
Pomysłodawcy projektu podkreślali, że bezpłatne obiady dla wszystkich mają nie tylko wspierać rodziny, ale też zapobiegać stygmatyzacji dzieci, które obecnie korzystają z dopłat z racji trudnej sytuacji materialnej. Argumentowano również, że w ten sposób można poprawić jakość żywienia uczniów i wyrównać szanse edukacyjne.
Krytycy zwracają jednak uwagę, że w pierwszej kolejności należy skupić się na dzieciach naprawdę potrzebujących wsparcia. Ich zdaniem całkowite finansowanie posiłków dla wszystkich – również tych zamożnych – nie jest ani efektywne, ani sprawiedliwe, zwłaszcza w obecnej sytuacji budżetowej państwa i samorządów.
Co dalej z projektem?
Choć projekt „Posiłek dla każdego dziecka” zebrał 78 tysięcy podpisów poparcia, jego przyszłość pozostaje niepewna. Związek Powiatów Polskich zauważa, że wpisanie zadania do rozporządzenia nie oznacza jeszcze, że będą na nie pieniądze. Jeśli rząd nie zapewni konkretnych i wystarczających środków w budżecie państwa, projekt może upaść, zanim jeszcze ruszy.
W dodatku, wciąż obowiązuje program „Posiłek w szkole i w domu” na lata 2024–2028, który zobowiązuje szkoły do zapewnienia ciepłych posiłków, ale nie oznacza ich pełnego finansowania dla wszystkich uczniów.
Dobre intencje zderzyły się z rzeczywistością
Inicjatywa miała szansę na realną zmianę w systemie edukacyjnym i pomoc tysiącom rodzin. Niestety, zbyt optymistyczne wyliczenia, brak infrastruktury i ograniczenia budżetowe sprawiły, że dziś jej realizacja stoi pod dużym znakiem zapytania.
Bez dodatkowego wsparcia ze strony rządu samorządy nie udźwigną tego ciężaru, a obiecywana rewolucja w szkolnym żywieniu może pozostać jedynie na papierze.