Nowy przedmiot szkolny – edukacja zdrowotna – zadebiutował we wrześniu 2025 roku i od samego początku wzbudza kontrowersje. Teraz, gdy upłynął pierwszy miesiąc nauki, głos w sprawie frekwencji uczniów zabrała minister edukacji narodowej Barbara Nowacka. Czy obawy rodziców i medialna krytyka miały realny wpływ na uczestnictwo młodzieży w tych zajęciach?
Frekwencja: ile uczniów uczęszcza na zajęcia?
Minister Nowacka ujawniła, że mimo silnej kampanii sprzeciwu wobec edukacji zdrowotnej, frekwencja na lekcjach tego przedmiotu tylko nieznacznie różni się od wcześniejszego przedmiotu – wychowania do życia w rodzinie. Różnice wynoszą zaledwie 2–3 punkty procentowe.
– Młodzież w szkołach podstawowych zapisywała się chętniej, natomiast w ponadpodstawowych – mniej, co jest naturalne w przypadku przedmiotów nieobowiązkowych – zaznaczyła minister podczas wizyty w Gorzowie Wielkopolskim.
Warszawa z najniższą frekwencją – niemal 100 tys. rezygnacji
Wyjątkiem na mapie Polski jest zdecydowanie Warszawa, gdzie nowy przedmiot spotkał się z największym oporem. Z danych Urzędu Miasta wynika, że:
-
w szkołach podstawowych wypisało się ponad 51 tys. uczniów,
-
w szkołach ponadpodstawowych – niemal 48 tys. uczniów.
Łącznie daje to około 100 tysięcy rezygnacji, co oznacza:
-
57% uczniów szkół podstawowych zrezygnowało z edukacji zdrowotnej,
-
aż 86% uczniów szkół średnich nie bierze udziału w tych zajęciach.
Wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska przyznała, że sytuacja w szkołach ponadpodstawowych jest poważnym wyzwaniem frekwencyjnym.
Skąd ten opór? Dwa główne powody
Rezygnacja z uczestnictwa w edukacji zdrowotnej wynika z dwóch dominujących czynników:
1. Sprzeciw ideologiczny
Część rodziców i środowisk religijnych, w tym Konferencja Episkopatu Polski, otwarcie skrytykowała nowy przedmiot. W apelu opublikowanym w sierpniu duchowni wskazali, że program edukacji zdrowotnej nie jest zgodny z nauką Kościoła i może narażać dzieci na „poważne niebezpieczeństwa”.
Podobne zdanie wyrażał były minister edukacji Przemysław Czarnek, który zarzucił przedmiotowi „promowanie treści nieprzystających do rozwoju psychicznego dzieci”.
2. Uczniowski pragmatyzm
Drugim powodem rezygnacji jest praktyczne podejście uczniów i ich rodziców: „jeśli przedmiot jest nieobowiązkowy, to wolę mieć mniej lekcji”. W wielu przypadkach czas przeznaczony na edukację zdrowotną uczniowie poświęcają na korepetycje, dodatkowe zajęcia czy po prostu wcześniejsze zakończenie dnia szkolnego.
Nowacka: „Kampania była pełna kłamstw, ale nie zadziałała”
Minister edukacji podczas wystąpienia w Gorzowie Wielkopolskim była stanowcza:
– Pełna złości i kłamstw kampania przeciwko edukacji zdrowotnej nie odniosła skutku – powiedziała Barbara Nowacka. – Poziom uczestnictwa nie różni się znacząco od zajęć WDŻ. To spodziewany wynik – dodała.
Nowacka zauważyła, że nie wszystkie szkoły przekazały jeszcze pełne dane, ale Ministerstwo posiada informacje z ponad 99% placówek, co pozwala na wiarygodną ocenę sytuacji w skali kraju.
Czego uczą się uczniowie na edukacji zdrowotnej?
Ministerstwo Edukacji Narodowej określa edukację zdrowotną jako nowoczesny, praktyczny i interdyscyplinarny przedmiot. Ma on na celu:
-
wspieranie zdrowia psychicznego i fizycznego,
-
promowanie zdrowego stylu życia,
-
przekazywanie wiedzy o dojrzewaniu i zdrowiu seksualnym,
-
budowanie postaw odpowiedzialności za siebie i innych,
-
edukowanie w zakresie cyberbezpieczeństwa i uzależnień.
Eksperci, tacy jak dr hab. Maciej Jakubowski z Instytutu Badań Edukacyjnych, wskazują, że program nie zawiera treści kontrowersyjnych, a przeciwnie – odpowiada na realne wyzwania zdrowotne młodzieży w dobie internetu.
Trzaskowski: „Mój syn chodzi na zajęcia”
Zamieszanie medialne wywołały również plotki, jakoby prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski miał wypisać swojego syna z nowego przedmiotu. Polityk szybko zdementował te doniesienia, informując, że jego dziecko uczestniczy w edukacji zdrowotnej w grupie międzyoddziałowej.
Dodatkowo, Trzaskowski zachęcił innych rodziców, by dali szansę przedmiotowi, który – jego zdaniem – odpowiada na realne potrzeby młodych ludzi.
MEN liczy na poprawę frekwencji
Choć statystyki – szczególnie z Warszawy – mogą niepokoić, Ministerstwo Edukacji nie zamierza się wycofywać. Zarówno Barbara Nowacka, jak i samorządowcy wierzą, że frekwencja wzrośnie, gdy:
-
rodzice poznają treści programowe,
-
pojawi się oficjalny podręcznik,
-
nauczyciele zdobędą doświadczenie w prowadzeniu zajęć.
Władze miejskie i resort edukacji apelują o czas i otwartość w ocenie nowego przedmiotu.