Przepis
Moją tęsknotę za wiosną widać na talerzu. Zielono mi… Wczoraj królowała bazylia, dziś moją kuchnią zawładnął szpinak. Zrobiłam pyszną zupę szpinakową. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale nie lubię szpinaku na gęsto w roli dodatku do drugiego dania, za to zupę szpinakową uwielbiam. Może dlatego, że ogólnie lubię zupy. Ale często ich nie gotuję, bo córka nie przepada, chyba że jest to pomidorówka mojej mamy z tartym ciastem (kiedyś na pewno wrzucę przepis). Mąż natomiast zawsze uważał zupę za taki trochę zbędny dodatek do obiadu. Po dzisiejszej szpinakowej zmienił zdanie…
A zupę zrobiłam tak:
Ugotowałam bulion: dzisiaj wykorzystałam podudzia z kurczaka,
które po ugotowaniu opanierowałam tak jak kotlety schabowe i usmażyłam na patelni (moja rodzinka bardzo lubi tak przygotowane mięsko z kurczaka), gdy mięsko zaczęło się gotować, wyjęłam szumowiny i dodałam marchewkę, pietruszkę, kawałek selera, kawałek pora, pół cebuli opieczonej nad palnikiem, kostkę rosołową i troszkę Vegety. Gotowałam mniej więcej godzinkę na małym ogniu.
Szpinak opłukałam, usunęłam grubsze łodyżki. Na patelni rozgrzałam sporą łyżkę masła, wrzuciłam 2 duże ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę i po chwili dodałam szpinak. Smażyłam chwilę, aż liście szpinaku zrobiły się miękkie i „zwiędłe”. Do przecedzonego bulionu wrzuciłam szpinak i chwilę razem gotowałam, po czym zmiksowałam.
Doprawiłam solą, pieprzem i odrobiną soku z cytryny, dodałam śmietanę. Zupę podałam z ugotowanym na twardo jajkiem i ugotowanymi i pokrojonymi w kostkę ziemniakami. Mąż bardzo chwalił zupkę, córka zjadła do ostatniej kropli, więc chyba było smaczne. Mnie w każdym bądź razie bardzo smakowało