Powódź, która niedawno nawiedziła Polskę, okazała się katastrofalna dla wielu firm i mieszkańców. Szczególnie dotknięta została Spółdzielnia Pracy Cukry Nyskie, 75-letni producent wyrobów cukierniczych. Zakład stanął na krawędzi przetrwania, a jego straty liczone są w milionach. Jak wygląda sytuacja firmy i jakie kroki podejmują jej pracownicy, by ratować dorobek życia?
Katastrofalne zniszczenia zakładu
Spółdzielnia Pracy Cukry Nyskie, która od lat dostarcza na polskie stoły herbatniki, wafle i markizy, ucierpiała w wyniku potężnej powodzi. Woda zalewała zakład przez trzy dni, niszcząc kluczową infrastrukturę. W szczególności uszkodzeniu uległa kotłownia, w której zalane zostały dwa piece grzewcze. Zniszczone zostały również maszyny do sklejania kartonów oraz rozdzielnia prądu.
Prezes spółdzielni, Andrzej Chomyszczak, szacuje straty na około 4 miliony złotych. Przyznał:
„To tragedia dla naszej firmy i pracowników”.
Mimo ubezpieczenia, które pokryje część kosztów, firma zmaga się z poważnymi problemami finansowymi, ponieważ straty obejmują również stałe wydatki, takie jak pensje czy opłaty za media.
Pracownicy walczą o przyszłość zakładu
Dla pracowników Cukrów Nyskich powódź była podwójnym ciosem – zakład, w którym pracują, został zniszczony, a wielu z nich osobiście doświadczyło zalania swoich domów. Mimo to, załoga natychmiast ruszyła do akcji, aby ratować to, co zostało. Pracownicy ręcznie wypompowywali wodę, a następnie wspólnie czyścili zniszczone maszyny. Prezes Chomyszczak podkreśla:
„To ich mienie, bo spółdzielnia należy do nich”.
W tej trudnej sytuacji ludzie zjednoczyli siły, walcząc o przyszłość zakładu. Dzięki ich determinacji udało się ocalić część zgromadzonych towarów oraz surowców, które natychmiast zostały przeniesione na wyższe piętra zakładu.
Ogromne koszty utrzymania
Jednym z najpoważniejszych wyzwań, przed którymi stoi spółdzielnia, są stałe koszty utrzymania. Zakład zatrudnia około 200 osób, a miesięczne koszty wynagrodzeń, opłat za prąd, gaz i wodę wynoszą około 2 milionów złotych. Produkcja została wstrzymana na co najmniej miesiąc, co stawia firmę w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Prezes przyznaje:
„Nie mamy buforu bezpieczeństwa na kontach, który pozwoliłby nam przetrwać miesiąc bez produkcji”.
Cukry Nyskie liczą na wsparcie państwowe, takie jak zawieszenie składek ZUS, oraz na pomoc finansową od swoich kontrahentów i klientów.
Wsparcie od kontrahentów
W obliczu kryzysu firma otrzymała ogromne wsparcie od swoich partnerów biznesowych. Sieci handlowe, takie jak Lidl, Kaufland czy Dino, zrezygnowały z kar za brak realizacji zamówień i przyspieszyły terminy płatności za dostarczony wcześniej towar. Dino dodatkowo przekazało 500 tysięcy złotych zaliczki, co pozwoliło firmie utrzymać płynność finansową.
Jednak aby wznowić produkcję, Cukry Nyskie muszą przede wszystkim naprawić zniszczone urządzenia, kotłownię oraz uruchomić maszyny, co może potrwać jeszcze kilka tygodni. Firma uruchomiła także zbiórkę pieniędzy i apeluje o wsparcie, które jest niezbędne, by przetrwać ten trudny czas.
Odbudowa zakładu w toku
Priorytetem dla Cukrów Nyskich jest jak najszybsze wznowienie produkcji. Kluczowe jest naprawienie kotłowni, która zasila zakład w ciepłą wodę, niezbędną do mycia maszyn i przygotowania wyrobów cukierniczych. Trwają także prace nad osuszaniem i odgrzybianiem pomieszczeń oraz dezynfekcją urządzeń produkcyjnych.
Dzięki wsparciu pracowników i partnerów biznesowych, zakład powoli odbudowuje swoją infrastrukturę. Wciąż jednak potrzebuje czasu i środków, aby wrócić do pełnej sprawności. Pracownicy spółdzielni robią wszystko, co w ich mocy, aby 75-letnia tradycja produkcji ciastek w Nysie przetrwała.