Nic dziwnego jednak, że dzisiaj wewnętrzna potrzeba zbilansowania tej grzybowej monotonii skierowała mnie ku słodkim kuchennym kreacjom, oczywiście na bazie dyni… 😀 Padło na keto donuty dyniowe. Wczoraj i dziś wolne, ale to nie znaczy oczywiście, że się opierdzielam… 😀 Wczoraj spędziłam dzień bardzo aktywnie, zdecydowanie bardziej niż standardowo w dni powszednie. W planie jest wegański sernik dyniowy, a także nieszczęsne knedle dyniowe ze śliwkami, które miały się doczekać realizacji już ładnych kilka dni temu Jedyny plus tej całej akcji jest taki, że wkrótce na blogu możecie spodziewać się jakichś przepisów z udziałem grzybów. Ot marne 3 godziny chodzenia po nierównym terenie, schylania się pod gałęziami, a przy tym niesienia niemiłosiernie ciężkiego wiadra z grzybami… 😛 Do dzisiaj jednak udało mi się już zregenerować siły, pora więc wkroczyć do kuchni i zrobić coś dobrego… I nawet zaczynam się już bać czy nie zacznie mi się ono zaraz psuć. Pyszne oponki w standardowej glazurze z jogurtu i musu kokosowego z orzechami uświetniły moje dzisiejsze śniadanie, zaraz po jajecznicy z grzybami naturalnie. Jeśli podobają Wam się treści prezentowane na moim blogu i chcecie okazać wsparcie dla mojej działalności, to zachęcam do postawienia mi wirtualnej kawy za pomocą poniższego przycisku Mimo, że w pracy byłam tylko trzy dni, zdążyła dać mi się we znaki. Okazało się, że na warunki leśne mój poziom aktywności fizycznej to kropla w morzu potrzeb. Wydawało mi się, że moja kondycja nie jest taka zła. Tak więc szykuje się weekendowe dyniowe szaleństwo…
