Norwegia jest dobrze rozwiniętym krajem, którego jednym z kluczowych zadań jest zwalczanie przemocy. W tamtejszym systemie przeciwdziałania przemocy domowej bardzo dużą uwagę skupia się na szkołach, a przede wszystkim na dzieciach, które do nich uczęszczają.
Tamtejsza kadra dydaktyczna jest dobrze wyszkolona i stara się jak najszybciej wyłapać wszelkie nieprawidłowości. Władze Norwegii boją się jednak, że zamknięcie szkół związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa spowoduje, że trudniej będzie wyłapywać oznaki przemocy u najmłodszych.
Problem związany z zamknięciem szkół
Norwegia jak każdy inny kraj, stara się podejmować kroki mające na celu zahamowanie rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2. Tak jak i Polska, kraj ten zamknął szkoły, uczelnie i inne placówki oświaty. W niektórych rejonach takie kroki podjęto nawet wcześniej niż nakazywało to państwo. Jednak jak się okazuje odwołanie zajęć i nieposyłanie dzieci do szkoły może spowodować nie tylko zaległości w nauce ale również wzrost przemocy domowej. Niestety nauczyciele w takiej sytuacji nie są w stanie reagować na pierwsze jej objawy u swoich uczniów, ponieważ nie widują się z nimi osobiście.
Lekarze alarmują
Jako pierwsi skutki zamknięcia szkół zauważyli lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala w Oslo. Okazało się bowiem, że po wprowadzeniu nakazu zamknięcia placówek oświaty oraz ograniczenia przemieszczania się na oddziały pediatryczne zaczęło trafiać mniej przypadków związanych z pobiciem dzieci. Wcześniej w każdym tygodniu takich pacjentów było od 10 do 15.
Po wprowadzeniu obostrzeń do szpitali trafia zaledwie średnio 1 przypadek na tydzień. Jak się okazuje takie same incydenty zaobserwowano również w innych regionach tego kraju. Doktor Elin Drivenes z regionu Nord-Norge udzieliła niedawno wywiadu na ten temat. Według niej w obecnych warunkach spowodowanych koronawirusem będzie bardzo ciężko uzyskać dowody potwierdzające, że w danym domu dochodzi do przemocy. Jak sama mówi przed wprowadzeniem ograniczeń przygotowywała ona około 10 przypadków dotyczących pobicia dzieci tygodniowo. Obecnie nie przygotuje ich już wcale lub bardzo rzadko.
Wierzchołek góry lodowej
Lekarze, pediatrzy i nauczyciele zgodnie twierdzą, że przypadki pobić wśród dzieci, które trafiają do szpitali to tylko mały odsetek przypadków przemocy domowej. Dzieje się tak, ponieważ dzieci te trafiają do szpitali poprzez czujność rodziny, sąsiadów lub nauczycieli. Zdarza się również tak, że sam oprawca zgłasza pobicie, ponieważ boi się, że tym razem posunął się za daleko i zostanie złapany. Zamknięcie dzieci w domach wraz ze swoimi oprawcami co prawda spowoduje zahamowanie rozprzestrzeniania się wirusa ale może wywołać problemy zupełnie innego typu.