W mediach pojawiły się ostatnio informacje na temat rzekomej ofiary Jarosława Bieniuka. Gazeta Wyborcza poinformowała, że Sylwia S. chciała uzyskać od byłego piłkarza sporą sumę pieniędzy w zamian za zmianę zeznań. W mediach wybuchła burza, a kobieta postanowiła to skomentować.
Propozycja ugody
W mediach pojawiła się informacja, iż rzekomemu oprawcy 29-latki zaproponowano ugodę. Miał on zapłacić 400 tysięcy złotych w zamian za zmianę zarzutów z gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, za który grozi minimum 5 lat więzienia, na gwałt, za który grozi minimum 2 lata więzienia. Jarosław Bieniuk miał tej rzekomej oferty nie przyjąć.
Sylwia S. zaprzecza
Sylwia S. postanowiła zdementować te plotki. Okazało się, że ani ona, ani kancelaria reprezentująca ją przez pewien czas nie oferowali Jarosławowi Bieniukowi żadnej ugody polegającej na zmianie zarzutów w zamian za pieniądze.
W Super Expressie wypowiedziała się kancelaria, która wcześniej reprezentowała kobietę:
"Wypowiedzieliśmy pełnomocnictwa naszej klientce, wycofaliśmy się ze sprawy, więc nie powinniśmy wypowiadać się w sprawie, tym bardziej że to, o co mnie pan redaktor pyta, jest już objęte tajemnicą adwokacką. Zapewniam tylko, że jako kancelaria nie mamy zwyczaju odbywania z innymi kancelariami nieoficjalnych spotkań oraz negocjowania sposobów rozwiązywania sporów innych niż zgodnie z przepisami prawa lub wprost oparte na przepisach prawa."
Głos zabrał również prokurator Mariusz Duszyński z prokuratury okręgowej w Gdańsku:
"Jeżeli prokuratura dojdzie do informacji i dowodów potwierdzających takie zdarzenie, zbadanie tego wątku na pewno będzie częścią toczącego się postępowania."