Liczba ofiar śmiertelnych po ośmiu eksplozjach na Sri Lance wzrosła już do 290 osób. Aresztowano w tej sprawie 24 osoby. Żadna organizacja nie przyznała się do winy.
Przypomnijmy, że wczoraj, w wielkanocny poranek, doszło do zamachów na Sri Lance. W przeciągu pierwszych 30 minut doszło do trzech eksplozji w kościołach i trzech w luksusowych hotelach. Siódma eksplozja miała miejsce w małym pensjonacie, a ósma na osiedlu mieszkalnym.
Jak się jednak okazuje, tych ataków można było uniknąć, ponieważ wiedziano o nich z wyprzedzeniem.
Agencja Reutera relacjonowała, że policja wszczęła już postępowanie dotyczące niedopełnienia procedur oraz błędów służb wywiadu. Nieprawidłowe funkcjonowanie tej instytucji sygnalizuje również dwóch ministrów.
Szef resortu telekomunikacji Harin Fernando napisał w niedzielę na Twitterze:
"Niektórzy oficerowie wywiadu wiedzieli o przygotowywanych atakach, ale ich ostrzeżenia dotarły z opóźnieniem. Muszą być podjęte specjalne kroki wyjaśniające, dlaczego te ostrzeżenia zignorowano".
Minister integracji narodowej - Mano Geneshan również stwierdził, że agenci bezpieczeństwa pracujący na rzecz jego resortu wiedzieli o zamachu!
Krajowy wywiad sygnalizował, że może dojść do zamachu, nie podjęto w tym kierunku żadnych kroków - mówił premier Ranil Wickremesinghe w telewizyjnym wystąpieniu.
Aresztowano 24 osoby
Jak do tej pory nikt oficjalnie nie przyznał się do ataku. Aresztowano jednak 24 podejrzanych o masakrę, z których każdy pochodzi ze Sri Lanki. Większość ataków to samobójcze ataki terrorystyczne, jednak za ich zorganizowanie odpowiadają prawdopodobnie ekstremistyczne ugrupowania religijne.
Jak dotąd zginęło już 290 osób, z czego 37 to cudzoziemcy. Tylko 11 obcokrajowców udało się zidentyfikować.