SKŁADNIKI składniki na 8 pączków – ani za dużych, ani za małych - 370g mąki pszennej T550 lub T650 + zapas do podsypania - 8g drożdży suszonych/ instant albo 16g drożdży świeżych* - 75g drobnego białego cukru - ½ łyżeczki soli - 200ml mleka 3,2% tłuszczu - 35g masła 82% tłuszczu do ciasta + 30g masła do posmarowania - 1 jajko M - marmolada - 8 papilotek do muffinek, dużych *z drożdży świeżych trzeba przygotować zaczyn do ciasta, podbierając ze składników 3-4 łyżki ciepłego mleka , 1 łyżkę cukru i 1 łyżkę mąki Są superlekkie, w przeciwieństwie do tryliona przepisów z sieci – te pieczone pączki nie smakują jak kolejna bułka brioche zapchana do oporu żółtkami i masłem, tylko jak klasyczne, smażone pączki, którymi wszyscy się zajadają w tłusty czwartek. Blachę do pieczenia wykładamy papierem i szykujemy sobie papilotki na muffiny – bez nich pączki też da się upiec, ale będą bardziej rozlazłe – ciasto jest rzadkie, papilotki pozwalają im utrzymać formę. Pączki zostawiamy w cieple na 20-25 minut do napuszenia – przez skórkę zobaczycie pracujące drożdże i formujące się w cieście duże pęcherzyki powierza. Ciasto jest mocno uwodnione, dość rzadkie i bardzo lepkie – nie będziecie w stanie ręcznie uwolnić potrzebnej ilości glutenu, ciasto przez 8-10 minut trzeba bezwzględnie wyrabiać maszynowo. Zostawiamy ciasto w misie, nakrywamy nie do końca szczelnie folią spożywczą żeby nie obsychało i wkładamy na pierwsze wyrastanie do podgrzanego na 45-50⁰C piekarnika. Będzie też dość rzadkie – nie dosypujcie więcej mąki, takie ma być – dzięki temu pączki są naprawdę bardzo lekkie i cudnie się puszą. Zanim sama zaczęłam wymyślać, opracowywać i spisywać własne przepisy, korzystałam z wielu pączkowych przepisów dostępnych w wersji drukowanej albo z tych znalezionych w sieci. Jasne, można sobie do woli dobierać nazwy dla swoich produktów, ale nazywanie bułek drożdżowych z ciastem wypchanym po brzegi prawie kostką masła i 6 żółtkami, twardych i niemiłosiernie zbitych, o konsystencji dalekiej od lekkiego, pyzatego rumianego pączka – to już dla mnie nadużycie. Bierzemy delikatnie na lewą dłoń kawałek ciasta, nakładamy na środek porcję twardej marmolady i zamykamy ciasto jak sakiewkę, chowając w nim nadzienie. Żadne z około 15 pieczonych pączków które testowałam nie smakowały jak pączek – ot, coś okrągłego i z nadzieniem. Pączki formujemy bardzo delikatnie, nie toczymy ich i nie zagniatamy – w innym wypadku wyrosną krzywo. Ciasto powinno zwiększyć swoją objętość trochę ponad dwukrotnie, a mąka lepiej się przez ten czas uwodni i ciasto zyska trochę na gęstości (wszystko widać na zdjęciach). W rondelku albo na patelni rozpuszczamy 35g masła, dolewamy mleko i podgrzewamy razem z masłem do temperatury około 45⁰C. Ciasto z niskiej wysokości wyjmujemy na środek stolnicy, starając się go nie odpowietrzać. Wielu z Was prosiło w tym roku o przepis na domowe pączki. WYKOŃCZENIE PĄCZKÓW Po ostygnięciu dekorujemy pączki ucieranym lukrem z cukru pudru i kilku kropli alkoholu/soku z cytryny. Ciasto jest bardzo delikatne – obchodźcie się z nim ostrożnie.