– Nie bardzo… – skrzywił się na samą myśl o świętach, o stole wyładowanym tym, czego nie będzie można tknąć przed wigilią, kiedy najbardziej kiszki mu będą grały marsza… Zimny wiatr uderzył w ich młode twarze. Dlaczego z taką ironią i niechęcią patrzy na najpiękniejszy czas w roku, kiedy to nie bombka czy karp na stole, ale bycie razem wśród kochanych i bliskich osób sprawia, że wszystko w te dni jest wyjątkowe. Składniki (na małą tortownicę 16-18cm) spód 80 g ciasteczek Oreo 4 łyżki stopionego masła masa 600 g twarogu półtłustego 1/2 szklanki śmietany 36% 2 jajka 6 – 7 łyżek miodu ( użyłam wielokwiatowego i lipowego) do ulubionej słodkości ziarenka z 1/2 laski wanilii 2 łyżeczki soku z cytryny wierzch 3-4 łyżki masy karmelowej 1 łyżeczka śmietany 36% migdały, orzechy laskowe, ozdoby cukrowe, żurawina – Drażni mnie cała ta migotliwa otoczka, to sztuczne bycie miłym dla innych i wybaczanie sobie wszystkiego w grudniu tylko po to, by siąść do stołu załadowanego tym, za czym musisz wystać w godzinnej kolejce w każdym hipermarkecie rozbrzmiewającym do mdłości kolędami! Dlaczego to ona, mimo noszonego cierpienia w sercu i tęsknoty za zmarłą mamą w duszy, nie utyskuje na wszystko wokół, łącznie z przeklętymi świętami na czele? Po to, by po raz kolejny przywlec do domu nikomu niepotrzebny, nikomu nie zmieniający bytu, samopoczucia, niczego – bożonarodzeniowy wianuszek, który najpierw zawiśnie nad kominkiem, potem, upstrzony dodatkowo czerwoną kokardą, zmieni miejsce na wejściowe drzwi, by każdego dnia zmuszać go do sprzątania wycieraczki pełnej spadających z niego igieł. Po przeciwnej stronie stołu nie zasiądzie jej mama, która swoją delikatną dłonią połamałaby opłatek… – Jesteśmy! – weszła na stopień prowadzący do domu. Ona może i zje wigilijną rybę, może i poszuka z rodzeństwem na niebie pierwszej gwiazdki, ale z pewnością ich sztuczna, stara choinka nie zapachnie lasem, nie znajdzie pod nią niczego dla siebie. – jego blady uśmiech był tym, co widziała jako ostatnie zanim mgła łez nie przesłoniła jej jego poważnej twarzy, jakby wypowiadał niemal przepowiednię w ten przedświąteczny dzień… – Szczęścia dla pani w tę świętą noc! – zawołał jeszcze za nią sprzedawca, chowając zwitek banknotów za pazuchę. – Już je mam! Wysunął się z równego ogonka klientów i patrzył w zadumaniu na niosącą świąteczne drzewko kobietę. Wieczorem będzie musiał pozbawić tchnienia biedne stworzenie pływające w wannie, aby nazajutrz jego żona mogła z dumą zaprezentować z niego danie na pozłacanym półmisku… Rudy warkocz zafalował niczym na huśtawce, gdy odwracała się, usiłując nie dać po sobie poznać, jak bardzo chce się jej płakać. Koszmarne jest to całe ubieranie choinki, wynoszenie z piwnicy zakurzonych paczek z tymi tandetnymi ozdobami, a potem upiększanie jej leżącymi pod nią prezentami, które po odpakowaniu okażą się zupełnie nietrafionym podarunkiem! Wracając do swojego połyskującego od bożonarodzeniowego złota domu, kopał zaciekle piętrzące mu się pod nogami śnieżne zaspy, które na przekór rosły w siłę dzięki prószącemu pięknie śniegowi prosto ze świątecznego nieba. – Nie zobaczymy się przez święta? – zapytała, uciekając wzrokiem i udając, że poprawia szelkę starego plecaka. Z serdecznym i szczerym uśmiechem podchodził właśnie do klientki ubranej w długi, wełniany płaszcz w kolorze orzecha i podawał jej wdzięczne i pachnące lasem drzewko. – Nie lubisz świąt? – zapytała, gdy skręcili za rogiem ulicy. Zanim stracił ją całkiem z oczu zobaczył jeszcze, jak zeskakuje zgrabnie z parkowego murka, a rudy warkocz wysuwa się zza zimowego płaszcza… Gdy za rudowłosą koleżanka zatrzasnęły się drzwi jej nierodzinnego domu, jeszcze przez krótką chwilę stał zamyślony nad jej niesprawiedliwym losem. Jeżeli znajomy sprzedawca nie sprowadził mu tego naszyjnika, o którym tak marzyła jego wybranka, ze spokojem będzie się mógł pożegnać do sylwestra. – Czego ja mam ci życzyć? – zapytał, opierając kolano o schodek. – Nie znoszę! – syknął rozdrażniony. To były jego szczęśliwe chwile z nią, w czasie których poznawał jej trudne życie. Słuchała każdego jego słowa i zastanawiała się, w którym momencie życia zagubił się ten fajny chłopak. Dlaczego nie docenia tego, co może sobie dać z rodziną co roku o tej porze? Z kupionym wieńcem uda się na targ rybny po karpia. On miał czas na wszystko, ona praktycznie na nic…