🙂 Składniki: miks różnych sałat – u mnie czerwona cykoria, roszponka i jakaś strzępiasta sałata 1 czerwona podłużna papryka pół dużego zielonego ogórka kawałek łagodnego sera cheddar garść kaparów z zalewy pół czerwonej cebuli kilka łyżek oliwy z oliwek extra-virgin kilka łyżek wody szczypta pieprzu cytrynowego szczypta różowej soli himalajskiej 1 łyżeczka miodu 2 łyżeczki nasion lnu kilka kropel soku z cytryny ½ łyżeczki suszonej natki pietruszki garść różnych orzechów (u mnie mix orzechów z Lidla) U mnie sól himalajska znalazła się z czystej ciekawości, ma nieco inny słony smak niż zwykła sól i myślę, że do sałatki nadaje się w sam raz 😉 Jedna z nich głosi, że sól himalajska nosi w sobie całą tablicę Mendelejewa łącznie z uranem, plutonem i neptunem i bardziej nadaje się do budowy bomby atomowej niż przyprawiania sałatki. Teraz na powrót oswajam się z aparatem, światłem i możliwościami jakie daje mi duży stół, który z premedytacją postawiłam pod oknem. Bazą jest oliwa z oliwek extra-virgin, ciemnozielona i gorzkawa w smaku, ale bogata w kwasy omega 6 i 9 oraz witaminy E i K. Sałatkę tak na prawdę możecie przygotować ze swoich ulubionych warzyw, bo całą dobroć kryje się w sosie. Wiem że jeszcze ciągle jest luty, ale są takie dni, kiedy szkocka aura za oknem próbuje mnie przekonać, że wiosna już blisko (oby!). Mnóstwo spraw związanych z przeprowadzką i moszczeniem się na nowym miejscu. Do tego trochę różowej soli himalajskiej, która w przeciwieństwie do zwykłej soli kuchennej, stanowi podobno bogactwo składników mineralnych. Gotowy sos jest pyszny i w zasadzie kusiło mnie, żeby zjeść go samego bez sałatki Do tego len który jest dobry, dla skóry, włosów i żołądka (podobno;)) i orzechy które są smaczne i zdrowe zawsze i wszędzie. Ptaki śpiewają jak szalone, słońce przygrzewa, choć kiedy wiatr zawieje miło naciągnąć czapkę na uszy.