Noooooo powiedz, poooooowiedz proooooooooooszę - przeciągam każdą samogłoskę, żeby tata wiedział, jak ja bardzo, bardzo proszę ;) W tym czasie w rozpuszczonych krówkach ląduje ryż i tata mówi, że taraz musimy poczekać aż szyszki wyrosną. Za chwilę ten sam dialog, ale zaczynający się od: - Tatoooooooooo!!! :D Tata chrząka, wstaje i idzie do kuchni. Na stole leżą moje ukochane krówki (aaa schowali je przede mną) i ryż preparowany, zwany dmuchanym. Taki ryż wpychamy sobie z koleżankami garściami do buzi i wkakujemy na trzepak. Tata stawia na gazie patelnię i nuci Hej krówko miła, gdzie żeś ty była. A tata śmiejąc się: - Szyszki na dębie. Czasem jak brakowało krówek to trzeba było gotować najpierw mleko z cukrem. Szyszki robione z rodzicami, a potem nawet samodzielnie ;) A potem robiło się szyszki :) Co za wyrodny tata.