Lista zakupów: 1 kg mąki pszennej (lub mieszanka pszennej i żytniej w stosunku nie większym niż 1:1, tzn. pszennej musi być nie mniej niż żytniej); w przepisie użyłem mąki pszennej i żytniej zmieszanej w stosunku 3:1 1 litr ciepłej, ale nie gorącej wody (jak wsadzicie palucha, to ma nie parzyć!) 1 łyżka soli 50 g drożdży (pół standardowej kostki) 0,5 łyżeczki cukru Kilka garści ulubionych dodatków (można pominąć; u mnie płatki owsiane i pestki dyni) Nie lejcie od razu całej, bo może się okazać, że cały litr to nieco za dużo – gdy w misce nie będzie już nigdzie surowej mąki, przestajemy dolewać wodę i odstawiamy całość na 20 minut do wyrośnięcia. W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 250°C. Po wyrośnięciu dobrze jest jeszcze posypać czymś chleby (mąka, otręby, płatki owsiane, dowolne ziarna; na zdjęciu: mąka i sezam). W międzyczasie, gdy ciasto nam wyrasta, zwilżamy foremki tłuszczem (masło, smalec, oliwa, od biedy nawet olej), a następnie posypujemy bułką tartą, by ciasto nam do nich nie przywarło. Warto jednak zauważyć, że wszystko to dzieje się samoistnie, a my w tym czasie możemy spokojnie zająć się czymś innym. Gdy ciasto wyrośnie, przelewamy je do foremek, wygładzamy zwilżoną w wodzie łyżką, a następnie odstawiamy na kolejnych 15–20 minut do ponownego wyrośnięcia. Jak wspomniałem na początku, już od paru lat nie kupujemy pieczywa, zajadając się własnoręcznie robionym chlebem. W sklepach mamy szeroki wybór chlebów, bułek, bagietek, pieczywa chrupkiego i tostowego, aż może się zakręcić w głowie. Gdy chleby się upieką, wyłączamy grzanie i pozostawiamy je w piekarniku jeszcze na 5 minut. A gdybym Wam powiedział, że już od kilku lat praktycznie w ogóle nie kupuję pieczywa? Pieczemy chleby mniej więcej 55 minut, o ile nie zauważymy wcześniej, że zaczynają nam zbyt mocno się spiekać. Po tym czasie wyjmujemy foremki z piekarnika, a chlebki z foremek i odstawiamy do ostygnięcia na co najmniej godzinę–dwie. Gołym okiem widać, że ten chleb składa się z mąki, wody i drożdży. Na zdjęciu powyżej – chleb pszenny (z lewej) oraz pszenno-żytni. Łyżeczka słodkiej papryki sprawi, że chleb będzie lekko czerwony, zaś curry zabarwi go na żółtawy kolor. Nie ma tu żadnej filozofii: mieszamy ze sobą składniki, wrzucamy je do pieca i tyle. Mąka (pszenna lub mieszana), woda, sól, drożdże i cukier są bazą, a co dodacie do ciasta – to już Wasza inicjatywa. To jest nie do przecenienia, spróbujcie sami i zobaczcie. Po piąte: nie nudzi się.