„Mąż przesiedział Wigilię z telefonem w ręku. Nawet nie zauważył, że płakałam” - pisze Iwona [LIST]

Ewelina
Listy do redakcji
26.12.2025 13:40
„Mąż przesiedział Wigilię z telefonem w ręku. Nawet nie zauważył, że płakałam” - pisze Iwona [LIST]

Wigilia. Stół zastawiony, dzieci obecne, atmosfera... nijaka. A on – przewija ekran. Ona – próbuje nie czuć się niewidzialna. W końcu łzy ciszy spłynęły po policzku. I nikt nie zauważył. Nawet on.


LIST OD CZYTELNICZKI

Mam 41 lat, męża i dwójkę dzieci w wieku szkolnym. Jesteśmy małżeństwem od 15 lat. Nie idealnym, ale stabilnym. On pracuje, ja pracuję, mamy kredyt, dom, obowiązki. Żyjemy jak wiele innych rodzin. I może właśnie to boli najbardziej — że staliśmy się jak para z reklamy, w której wszyscy są razem, ale każdy osobno.

Wigilia była spokojna. Nie było kłótni. Nie było dramatu. Było jedzenie, była choinka, był opłatek. I był mój mąż. Z telefonem w ręce. Przez większość wieczoru.

Przeglądał coś, odpisywał, przewijał. Kiedy dzieci śmiały się przy stole, on coś czytał. Kiedy prosiłam, żeby podlał kompot, nawet nie usłyszał. Kiedy dzieliliśmy się opłatkiem – spojrzał na mnie i powiedział „zdrowia”, jakby za karę. A potem wrócił do ekranu.

I wtedy coś we mnie pękło. Siedząc przy tym pięknym, ciepłym stole… poczułam się kompletnie samotna.

Nie zrobiłam sceny. Nie wyszłam. Nie rzuciłam tekstem, który zapamięta na lata.

Po prostu siedziałam i cicho płakałam. Nie długo. Może trzy minuty. Może cztery. I wiecie co? Nikt tego nie zauważył. Nawet on.

Po kolacji poszłam do kuchni. Pozmywałam. Ułożyłam dzieci spać. Potem położyłam się obok niego – on dalej scrollował telefon. Nawet nie zapytał, czy wszystko w porządku.

I tak sobie myślę – czy naprawdę jestem aż tak niewidzialna? Czy już tak się do siebie przyzwyczailiśmy, że nie widzimy, kiedy komuś obok nas pęka serce? Czy jego to naprawdę nie obchodzi, czy on po prostu już nie potrafi inaczej?

Nie wiem, co bardziej boli – jego telefon, czy jego brak reakcji. I nie wiem, co z tym robić. Czy jeszcze warto walczyć o rozmowę? Czy odpuścić i też nauczyć się nie czuć?


ODPOWIEDŹ REDAKCJI

Droga Iwono,

Twój list to echo tysiąca podobnych wieczorów w domach, które z zewnątrz wyglądają jak „udane rodziny”, a w środku są przepełnione ciszą, rozczarowaniem i tęsknotą za prawdziwą obecnością. Bo obecność fizyczna to nie to samo, co obecność emocjonalna.


🔹 Co tak naprawdę się wydarzyło?

✔️ Zostałaś zignorowana – w dniu, w którym powinnaś być widziana najbardziej.

Święta to czas emocji, ciepła, wzajemnego zauważenia się. I to, że twój mąż spędził Wigilię z telefonem, to nie „drobiazg” – to sygnał ogromnego dystansu.

✔️ Nie chodzi o jeden wieczór.

Z Twojego listu płynie smutna refleksja: że to był tylko szczyt góry lodowej. Że to nie pierwszy raz. Że od dawna czujesz się „obok”.

✔️ Brak reakcji na Twoje łzy to głęboka rana.

Nie trzeba głośnych awantur, by poczuć się zranioną. Cisza boli najbardziej, gdy pokazuje, że komuś nie chce się już nawet zauważyć, że jesteś smutna.


🔹 Co możesz zrobić?

Nazwij, co czujesz – ale nie w formie zarzutu.

Zacznij od „Ja” – np.: „W Wigilię poczułam się bardzo samotna. Kiedy płakałam, nikt tego nie zauważył. To mnie mocno dotknęło.” Taki komunikat otwiera rozmowę, zamiast ją blokować.

Zadaj pytanie, nie tylko stwierdzaj.

Spróbuj: „Czy zauważyłeś, że byłam smutna?” „Czy zastanawia Cię, czemu w święta było mi źle?” To zmusza drugą stronę do refleksji – jeśli tylko chce jej dopuścić.

Zadbaj też o siebie.

Niezależnie od tego, co zrobi Twój mąż, masz prawo czuć, co czujesz. I masz prawo oczekiwać relacji, w której nie jesteś samotna z własnymi emocjami.


Iwono, nie jesteś niewidzialna. Twoje emocje są realne, ważne, głębokie. I choć może teraz czujesz się samotna, pamiętaj: cisza nie oznacza, że nie masz prawa mówić.

Masz prawo być widziana. Nie tylko przy choince, ale każdego dnia.

Z uważnością i empatią, Redakcja Kobiece Inspiracje


Informacja redakcyjna

Powyższy materiał ma charakter informacyjny i ogólny. Nie stanowi porady psychologicznej ani terapeutycznej i nie może zastąpić indywidualnej konsultacji ze specjalistą zdrowia psychicznego. Każda sytuacja emocjonalna i relacyjna może mieć wiele ukrytych kontekstów, które wpływają na jej interpretację.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za skutki decyzji podjętych na podstawie treści artykułu.

Drogie Czytelniczki i Czytelnicy, jeśli zmagacie się z podobnymi doświadczeniami lub chcecie podzielić się swoją historią, napiszcie do nas na [email protected]. Gwarantujemy anonimowość i pełną dyskrecję. Jesteśmy tutaj, by wspierać i rozumieć.