Niektóre marki znikają po cichu. Inne – jak Społem – zostawiają po sobie historię, której nie da się zignorować. To właśnie dzieje się teraz w Łodzi, gdzie jedna z najstarszych spółdzielni handlowych w kraju kończy działalność. Za tą decyzją stoją nie tylko liczby, ale i szerszy problem: nierówna walka z potężną konkurencją.
W Łodzi nie zostanie ani jeden sklep Społem
Na początku 2026 roku z mapy Łodzi zniknie Powszechna Spółdzielnia Spożywców „Społem”, która przez dekady była obecna w życiu codziennym mieszkańców. Zgodnie z zapowiedzią władz spółdzielni, wszystkie placówki zostaną zamknięte, a ponad 60 osób straci pracę.
To koniec nie tylko sklepów, ale również ponad 20-letniej działalności spółdzielni w obecnej formie. Łódzkie Społem powstało w 2001 roku z połączenia dwóch lokalnych podmiotów: Bałuckiej Spółdzielni Spożywców oraz Spółdzielni „Górna”.
Lokalna sieć nie wytrzymała presji rynku
Choć Społem działało jako sieć niezależnych spółdzielni, nie miało szans w starciu z gigantami rynku, takimi jak Biedronka, Lidl czy Kaufland. Ogólnopolskie sieci przyciągają klientów niższymi cenami, szeroką ofertą i intensywnymi kampaniami promocyjnymi.
W tym kontekście lokalne sklepy, oparte na tradycyjnym modelu spółdzielczym, nie mogły rywalizować skalą zakupów ani warunkami handlowymi. W efekcie wiele placówek stawało się nierentownych, a właściciele podejmowali decyzje o ich zamknięciu.
Zamknięcia już trwają – łódzka społeczność w szoku
Proces wygaszania działalności rozpoczął się już w 2024 roku. Dziś klienci nie zrobią zakupów m.in. w sklepie przy ul. Traktorowej, a kolejna placówka – przy ul. Dąbrowskiego – zakończy działalność 25 października. Wkrótce zamknięty zostanie również sklep przy ul. Rojnej.
Decyzja o likwidacji spotkała się z wyraźnym sprzeciwem mieszkańców, szczególnie seniorów, którzy przez lata korzystali z pobliskich sklepów.
— „Starsza pani rozpłakała się, gdy usłyszała, że zamykamy” — powiedziała jedna z kasjerek w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Czy błędy w zarządzaniu przyspieszyły upadek?
Zdaniem Wiesławy Kołek, prezeski Spółdzielczego Domu Handlowego Central, decydujący wpływ na dzisiejszą sytuację miała błędna strategia sprzed lat. W przeszłości istniała jedna duża łódzka spółdzielnia – ta jednak została podzielona na aż 14 mniejszych jednostek.
— „Nie byliśmy w stanie konkurować z dużymi sieciami. Gdybyśmy zostali jednym Społem, moglibyśmy negocjować lepsze ceny u dostawców” – mówi Kołek.
Historia, która dobiega końca
Społem to nie tylko sklep. To część społecznej historii Polski – marka, która sięga aż 1869 roku, kiedy w Warszawie powstał pierwszy sklep spółdzielczy. Sama nazwa „Społem” została zaproponowana przez Stefana Żeromskiego – czterokrotnie nominowanego do Literackiej Nagrody Nobla.
Upadek łódzkiej sieci to symboliczne zakończenie pewnej epoki – czasu, gdy zakupy robiło się „u siebie”, w sklepie prowadzonym przez lokalną społeczność, a nie w bezosobowym dyskoncie.
Co dalej?
Społem z Łodzi zniknie. Ale pytanie brzmi: czy to tylko lokalny przypadek, czy zapowiedź większej fali? Inne spółdzielnie również zmagają się z rosnącymi kosztami, spadającą liczbą klientów i trudnościami w dostosowaniu się do nowoczesnych realiów handlu.
Los łódzkiego Społem może być ostrzeżeniem dla pozostałych — albo sygnałem do głębokich zmian w sposobie funkcjonowania spółdzielni w Polsce.