Kobieta przygarnęła błąkającego się psa, zapewniła mu leczenie u weterynarza i opiekę we własnym domu. Została za to skazana. Mowa o pani Monice, która na jednej z lubelskich dzielnic zauważyła suczkę z “ogromnym, wzdętym brzuchem”.
Całe to wydarzenie opisała “Uwaga!” i przeprowadziła wywiad z panią Moniką. Dlaczego za ocalenie psa spotkała ją rozprawa sądowa oraz skazanie?
Suczka wyglądała, jakby była w bardzo zaawansowanej ciąży albo, że dzieje się coś innego. Jak próbowała się załatwić, to piszczała. Zatrzymałam samochód i podeszłam do niej, bo widziałam, że oddała kał z krwią, więc postanowiłam, że ją złapię, ale zaczęła mi uciekać. W końcu mi się udało. Z psem pod pachą poszłam i zadzwoniłam do pobliskiego domu. Nikt jednak nie otworzył. Pies wyglądał jak bezdomny – opowiada Monika Kubiszewska.
Następnie kobieta zwróciła się do fundacji “Uszy do góry” po pomoc w leczeniu zwierzaka. Anna Filipowska, prezeska fundacji, poinformowała, że pies był bardzo chudy, a jednocześnie miał stłuszczenie wątroby oraz bardzo wzdęty brzuch. Dodała, że stłuszczona wątroba to najczęściej wynik bardzo złego odżywiania psa.
Pies był jak kubeł na śmieci. Było w nim wszystko, widać było, że to zwierzę jest skrajnie zaniedbane. Wyglądało jakby żywiło się na ulicy od bardzo długiego czasu – mówi Anna Filipowska.
Nagle pojawiła się właścicielka psa
Po uruchomieniu zbiórki na leczenie do fundacji zgłosiła się właścicielka psa z żądaniem odzyskania zwierzęcia. Fundacja złożyła więc doniesienie o znęcaniu się nad psem. Sąd uznał jednak, że do znęcania nie doszło.
Pies dalej jednak przebywał pod opieką pani Moniki, która go znalazła. Sprawa o znęcanie miała miejsce w marcu 2020 roku. Natomiast w styczniu 2021 roku pani Monika otrzymała wezwanie na komisariat.
Pani Monika skazana za przywłaszczenie psa
Sąd Rejonowy w Lublinie uznał panią Monikę za winną przywłaszczenia psa i skazał ją na miesiąc ograniczenia wolności, 20 godzin kontrolowanej pracy na cele społeczne i obciążył ją kosztami sądowymi.
Pies ponownie trafił więc w ręce swojej poprzedniej właścicielki.
To jakiś dramat. Zaopiekowałam się setkami zwierząt i znalazłam im domy. To uderzające, że za dobre serce i za to, że chce się pomagać, nagle jestem uznana za złoczyńcę, wręcz przestępcę. Nigdy nie miałam zatargów z prawem, a nagle jestem skazana, to jakiś absurd - mówi pani Monika.