List do redakcji:
Szanowna Redakcjo,
Piszę do Was, bo do tej pory nie mogę otrząsnąć się z szoku i smutku, jaki mnie spotkał podczas wyprawy na grzyby. Miała to być przyjemna wycieczka, czas relaksu i odprężenia, ale wszystko przerodziło się w koszmar, który ciężko mi opisać.
W ostatni weekend wybrałam się z wnuczkiem i sąsiadką na grzyby do jednego z popularnych lasów przy autostradzie. Pełna nadziei na udany dzień, zaparkowałyśmy samochód na skraju lasu i ruszyłyśmy w poszukiwaniu grzybowych skarbów. Słońce przebijało się przez drzewa, a w powietrzu unosił się zapach jesieni. Po około piętnastu minutach wędrówki usłyszałyśmy delikatne piszczenie. Z początku pomyślałyśmy, że może się przesłyszałyśmy, ale im bardziej się zbliżałyśmy, tym dźwięk stawał się wyraźniejszy. Brzmiało to jak płacz zwierzęcia.
Szłyśmy w kierunku dźwięku, aż nagle, na polance, zobaczyłyśmy przywiązane do drzewa maleńkie, wystraszone szczenię. Owczarek niemiecki, może półroczny, siedział tam na smyczy, bezbronne zwierzątko, które ktoś z premedytacją zostawił na pastwę losu. Moje serce zamarło, gdy zobaczyłam obok miski z karmą i wodą oraz kartkę włożoną do koszulki na dokumenty z napisem: „Zaopiekuj się mną”. Jak można być tak okrutnym?
W pierwszej chwili pomyślałam ironicznie: co za „kochany” właściciel, który zadbał o miskę i wodę, ale przywiązał psa do drzewa w środku lasu, narażając go na wyziębienie, ataki dzikich zwierząt lub po prostu śmierć z samotności i strachu. Przecież tam mogły grasować lisy, dziki, a nawet wilki! Jak można być tak bezdusznym?!
Odechciało mi się grzybów. Podeszłam do pieska, który trząsł się ze strachu, i odwiązałam go. Był tak wystraszony, że nie chciał nawet podejść. Po chwili cierpliwości i czułości, udało mi się go uspokoić. Z sąsiadką postanowiłyśmy, że koniec z grzybobraniem – wracamy do domu. Nie mogłam zostawić tego biedaka. Po przyjeździe do domu mój mąż zaniemówił z szoku, kiedy zobaczył, że zamiast kosza pełnego grzybów wracam z małym, wystraszonym owczarkiem niemieckim.
Jestem już na emeryturze, mamy z mężem spory ogród, więc postanowiliśmy go zatrzymać. Będziemy dbać o niego, jak o członka rodziny. Jednak nie mogę przestać myśleć o tym, co się stało. Jestem wstrząśnięta tym, jak ludzie potrafią być bezduszni. Jak można zostawić niewinne stworzenie na pewną śmierć? Tylko dlatego, że nie chce się już dbać o zwierzę, to nie oznacza, że można je porzucić!
Mam nadzieję, że mój list otworzy oczy innym i może uratuje jakieś inne zwierzę przed podobnym losem. Nie możemy być obojętni wobec takiej znieczulicy.
Z poważaniem,
Maria
Odpowiedź redakcji:
Szanowna Pani Mario,
Dziękujemy za podzielenie się tą poruszającą historią, która niestety pokazuje, jak ludzka bezduszność i brak empatii mogą wpłynąć na niewinne istoty. To, co Pani opisała, jest nie tylko przerażające, ale także niedopuszczalne z moralnego i prawnego punktu widzenia.
Porzucenie zwierzęcia – konsekwencje prawne
Zgodnie z polskim prawem, porzucenie zwierzęcia jest traktowane jako forma znęcania się nad nim i podlega karze. Ustawa o ochronie zwierząt jednoznacznie stwierdza, że każdy, kto porzuca zwierzę, naraża się na odpowiedzialność karną, w tym grzywny, a nawet karę pozbawienia wolności do lat 3. Osoba, która przywiązała szczeniaka do drzewa, dopuściła się rażącego naruszenia prawa, narażając zwierzę na cierpienie i śmierć.
Ludzka znieczulica kontra empatia
To, co Pani spotkało, niestety zdarza się zbyt często. Porzucenie zwierzęcia w lesie, choć absurdalnie okrutne, wynika często z braku odpowiedzialności i wyobraźni. Ludzie, którzy decydują się na takie kroki, nie zdają sobie sprawy z cierpienia, jakie zadają. Tym bardziej zasługuje Pani na uznanie za to, że nie przeszła Pani obojętnie i zdecydowała się Pani zaopiekować tym bezbronnym stworzeniem.
Co zrobić, gdy znajdzie się porzucone zwierzę?
W sytuacji, gdy natrafiamy na porzucone zwierzę, najlepszym krokiem jest zgłoszenie tego odpowiednim służbom – na przykład straży miejskiej, policji, czy lokalnym schroniskom. Nie zawsze możemy wziąć zwierzę do domu, ale każda pomoc, nawet informacja dla odpowiednich instytucji, może ocalić życie.
Przykład dla innych
Pani gest jest wzruszający i pokazuje, że jedna osoba może zmienić los niewinnego stworzenia. To piękne, że zdecydowaliście się Państwo zatrzymać pieska, który z pewnością odwdzięczy się miłością i wiernością. Życzymy Wam samych radosnych chwil z nowym domownikiem.
Mamy nadzieję, że Pani historia uświadomi innym, jak ważna jest odpowiedzialność za żywe istoty i jak wielką krzywdę można wyrządzić przez brak serca.
Z poważaniem,
Redakcja
Drogie Czytelniczki i Czytelnicy, jeśli borykacie się z podobnymi dylematami lub innymi problemami, które chcielibyście podzielić się z nami, zachęcamy do napisania na adres [email protected]. Gwarantujemy pełną anonimowość i dyskrecję. Pamiętajcie, że dzielenie się swoimi uczuciami i doświadczeniami może być pierwszym krokiem do znalezienia odpowiedzi i wsparcia. Jesteśmy tu dla Was, by słuchać, doradzać i inspirować.