Do tej pory afery mięsne najczęściej spowodowane były ogromną ilością antybiotyków w mięsie, czy chorobami, takimi jak choroba wściekłych krów. Okazuje się jednak, że przemysł mięsny posunął się jeszcze dalej.
Brytyjska Agencja Standardów Żywności przebadała mięso i wykazała, że aż co piąta badana próbka zawiera „bliżej nieokreślone DNA”, którego nie można przypisać do żadnego pojedynczego zwierzęcia. Nieprawidłowości w DNA najczęściej dotyczyły mielonek, gotowych mięsnych dań, curry i kebabów.
Agencja podała do opinii publicznej informację, że aż jedna piąta mięsa sprzedawanego w Wielkiej Brytanii, Walii i Irlandii Północnej zawiera domieszki mięsa nieznanego pochodzenia. Co więcej, oprócz niezidentyfikowanego DNA, badane mięso NIE posiadało DNA żadnego zwierzęcia hodowlanego, a jedynie DNA niektórych roślin lub mieszankę kilku różnych mięs. W jagnięcinie, która jest dość droga, znaleziono na przykład mieszankę wołowiny i kozy. Natomiast w jeszcze droższym mięsie strusia, znaleziono wyłącznie DNA krowy.
Klienci są więc wprowadzani w błąd na wielką skalę. Przepłacają za mięso, które wcale nie jest tym, na co wygląda. Niezidentyfikowane DNA najczęściej występowało jednak w gotowych mielonkach, na przykład w gotowych sosach mięsnych, gotowych pulpetach, czy kiełbasach. Jednak również w restauracjach natknięto się na przekręt. Serwowały one kebaby, curry i burgery z mięsem posiadającym niezidentyfikowane DNA.
Kiedy podano te informacje do opinii publicznej, wybuchł skandal. Ludzie domagają się ujawnienia listy wszystkich firm produkujących mięso oraz restauracji, których próbki mięsa zawierały takie nieprawidłowości. Na razie uznano, że dane te nie zostaną upublicznione, ponieważ nie są reprezentatywne dla całego przemysłu mięsnego i mogą negatywnie wpłynąć na inne gałęzie przemysłu spożywczego. Sprawa jednak skierowana została do innych organów, które podejmą ostateczną decyzję o opublikowaniu listy podmiotów.