Pomimo tego, że lukier posypany kokosem nadaje im uroku, następnym razem zrobię jednak bez niego – nie będą aż takie słodkie:) Bułeczki: 325 ml mleka 3,2% 50 g masła 500 g mąki pszennej 75 g drobnego cukru 1,5 łyżeczki zmielonego kardamonu pół łyżeczki soli 7 g drożdży suchych 1 jajko Masa budyniowa: 4 żółtka 40 g mąki ziemniaczanej 500 ml mleka 3,2% 75 g drobnego cukru do wypieków Lukier: 1,5 szklanki cukru pudru 2 łyżki gorącej wody wiórki kokosowe, do oprószenia Do garnuszka przekładamy masło, roztapiamy go na niewielkim ogniu. Wyrabiamy ciasto do czasu, aż będzie miękkie i elastyczne (na początku konsystencja będzie dość rzadka, ale z czasem wszystko ładnie powinno się wyrobić. W mące zanurzamy dno szklanki i za jego pomocą robimy w każdej bułeczce wgłębienie – dociskamy dość mocno. Przygotowane wgłębienie wypełniamy budyniem. Chciałabym Wam napisać jak bułeczki smakowały następnego dnia, ale po prostu nie mogę – nie ostała się ani jedna. Wyrobione ciasto przykrywamy w misce ściereczką i odstawiamy do podwojenia objętości (na około 1,5 godziny). Po około 30 minutach, gdy bułeczki zwiększą swą objętość, na stolnicę wysypujemy niewielką ilość mąki. W razie potrzeby można dosypać 2-3 łyżki mąki – nie więcej). Mieszamy z drożdżami, solą, kardamonem oraz mlekiem wymieszanym z masłem, cukrem oraz jajkiem. W międzyczasie przygotowujemy budyń: w niewielkim naczyniu ucieramy żółtka z cukrem do białości. Bułeczki pieczemy do lekkiego zrumienienia przez około 15-20 minut w piekarniku nagrzanym do 190-200 stopni. Formujemy okrągłe bułeczki, układamy je w pewnych odległościach na dwóch wyłożonych papierem blaszkach do pieczenia. Skoleboller czyli norweskie szkolne bułeczki, to nic innego jak drożdżówki z budyniem. Gotujemy, cały czas mieszając, aż do wyraźnego zgęstnienia (przez około 2 minuty od zagotowania). Dodajemy gorącą wodę i za pomocą drewnianej pałki rozcieramy całość na lukier.
