Co prawda jeszcze do końca wakacji zostało trochę czasu, ale już dziś muszę wypracować z Marcinkiem system dzięki któremu, drugie śniadanie nie będzie lądowało w plecaku i wracało do domu. Piecze się je na blasze wyłożonej papierem w piekarniku nagrzanym do 200′ C przez około 15 minut na złoty kolor. W których nie do końca wiadomo co tak na prawdę się znajduje, poza cukrem oczywiście 🙂 Wystarczy, że rozwałkowane ciasto podzielisz na kwadraty, na ich środek położysz po łyżeczce ulubionego dżemu (my użyliśmy truskawkowej konfitury domowej roboty). Bo kto powiedział że drugie śniadanie to tylko kanapka z szynką lub serem 5x w tygodniu? Dlatego obydwoje wspólnie eksperymentujemy w kuchni, tworzymy kompromisy i dążymy do tego aby ten drugi posiłek, zjadany w szkole nie był niezdrowy, nudny i by po prostu smakował. Uczciwie mówię, że dla dwóch takich ancymonków jak moi chłopcy jedno opakowanie to za mało, mimo że z jednej paczki wychodzi 12 sztuk ciasteczek. A umówmy się że te poranne minuty przed wyprawieniem dziecka do szkoły są na wagę złota 🙂 Mam pewien pomysł- sakiewki na słodko z ciasta francuskiego. To i tak nieporównywalnie zdrowsze z tym co dzieciaki kupują w sklepach. Nie mam się co oszukiwać, zwykła kanapka w połowie przypadków pozostałaby niezjedzona. Boki skleisz (dość mocno i dokładnie, nam trochę dżemu dzięki zbyt słabemu sklejeniu uciekło) formując sakiewki, wiatraczki, koperty bądź cokolwiek innego co tylko przyjdzie Ci do głowy.