Początkowo prosiłam o wszystkie danie bez kolendry, nie znosiłam jej, stawała mi w gardle… ale pewnego dnia, tak znienacka, stała się chyba moim ulubionym zielskiem, a niedługo potem restaurację zamknęli. Zaczęłam wtedy sama eksperymentować i z radością odkryłam, że gdy się ma kilka podstawowych składników (sos rybny, limonki, świeżą kolendrę), można te wszystkie dania bez problemu przygotować w domu. Fakt, moje pierwsze pad thaie były straszne, robiła mi się jedna wielka paćka, ale po kilku próbach nabrałam wprawy i już było tylko lepiej. Moja wersja jest po tej delikatniejszej stronie, w miarę jedzenia staje się bardziej aromatyczna. Jak ktoś nie lubi kolendry, to trudno, ale to ona w dużej mierze nadaje charakter tej zupie. Przejdź prosto do przepisu W wielu knajpach taka zupa kokosowa jest dla mnie zbyt aromatyczna.