Mąż chodzi w majtkach Calvina Kleina, a ja w tych z Pepco! Mam już dość
Droga Redakcjo,
Mam 35 lat, pracuję na pełen etat, mam cudownego 5-letniego synka i... coraz większe poczucie finansowej niesprawiedliwości w naszym małżeństwie. Z mężem oboje zarabiamy, dom mamy spłacony – dostaliśmy go w prezencie od moich rodziców, za co jestem im niezmiernie wdzięczna. Jednak w naszym wspólnym życiu finansowym coś zaczyna mocno zgrzytać.
Od początku ustaliliśmy, że każde z nas zarządza swoimi pieniędzmi samodzielnie. Brzmi fair? Może na papierze, ale w praktyce zaczęłam zauważać ogromną przepaść. Mój mąż wydaje swoją wypłatę głównie na siebie – najnowsze gadżety, drogie ubrania, a ostatnio przyszedł do domu w majtkach Kevina Claina (tak, wiem, to Calvin Klein, ale on z dumą tak je nazywa).
A ja? Kupuję majtki w Pepco. I to nie dlatego, że nie lubię tego sklepu – wręcz przeciwnie, mają świetne rzeczy w przystępnych cenach. Ale różnica jest kolosalna! Na moich barkach spoczywa większość codziennych wydatków – zakupy spożywcze, rzeczy dla dziecka, ubranka, buty, które co chwilę trzeba wymieniać, bo syn rośnie jak na drożdżach.
Radość z wydawania na dziecko, ale...
Nie żałuję pieniędzy na synka, to wręcz sprawia mi ogromną przyjemność. Kocham widzieć, jak cieszy się z nowych zabawek czy pięknej bluzy z jego ulubioną postacią z bajki. Ale mąż? Nawet nie wie, jaki rozmiar buta nosi nasz syn! Wydaje się kompletnie oderwany od tej części życia rodzinnego.
Nie oczekuję, że zacznie nagle z pasją wybierać dziecięce ubranka, ale czy naprawdę to ja muszę myśleć o wszystkim i jeszcze pilnować budżetu? Gdzie tu wspólna odpowiedzialność za dom i rodzinę?
Czy to już przepaść finansowa?
To, co mnie najbardziej boli, to brak równowagi. Ja planuję każdy wydatek, oszczędzam na wakacje, a mąż lekką ręką wydaje na siebie. Nie odkłada nic, bo "nie ma potrzeby", skoro ja zajmuję się domowymi wydatkami. Czuję się zmuszona do rezygnowania z własnych potrzeb, bo muszę mieć pewność, że w domu wszystko będzie zapewnione.
Czy to jest normalne? Czy takie życie w małżeństwie, gdzie każde z nas zarządza swoimi pieniędzmi osobno, ma w ogóle sens? A może to po prostu wymówka, by mąż mógł bezkarnie myśleć tylko o sobie?
Pozdrawiam serdecznie,
Rozgoryczona żona
Odpowiedź redakcji: Czas na finansowe porządki w małżeństwie
Droga Czytelniczko,
Twoje rozgoryczenie jest zrozumiałe. Małżeństwo to wspólnota – nie tylko emocjonalna, ale również finansowa. Gdy jedna strona bierze na siebie większą odpowiedzialność za codzienne wydatki, a druga skupia się na własnych przyjemnościach, trudno mówić o równowadze.
Czy wspólne finanse są koniecznością?
Zasada "każdy zarządza swoim" może działać w związku, o ile obie strony przestrzegają uczciwości i solidarności. W Twoim przypadku jednak wyraźnie brakuje równowagi. Jeśli Ty pokrywasz większość rodzinnych wydatków, a mąż skupia się na swoich zachciankach, to naturalne, że czujesz się obciążona.
Rozwiązaniem nie musi być całkowite połączenie finansów. Warto jednak ustalić, kto odpowiada za jakie wydatki, oraz stworzyć wspólny budżet na potrzeby rodziny – w tym dziecka, jedzenia czy oszczędności na wakacje. Dzięki temu każdy będzie wiedział, ile musi dołożyć, a reszta pozostanie na indywidualne potrzeby.
Równowaga w małżeństwie: jak ją osiągnąć?
Porozmawiaj z mężem, jasno przedstawiając swoje odczucia. Możesz np. powiedzieć:
"Kochanie, czuję, że większość obowiązków finansowych związanych z naszym domem i synkiem spada na mnie. Nie chcę, żeby to tak wyglądało – potrzebujemy wspólnego planu."
Przygotuj konkretne liczby, pokazując, ile miesięcznie wydajesz na jedzenie, ubrania dla dziecka czy inne domowe potrzeby. To pomoże mężowi zobaczyć, że Twoje wydatki nie są fanaberią, lecz koniecznością.
Czy to finansowa niesprawiedliwość?
Z Twojego listu wynika, że mąż nie odmawia sobie przyjemności, podczas gdy Ty stale się ograniczasz. To typowy przykład finansowej nierówności w związku. Warto zadać sobie pytanie: czy taka sytuacja jest dla Ciebie do zaakceptowania?
Jeśli rozmowa i ustalenie wspólnego budżetu nie przyniosą rezultatów, rozważ mediację u doradcy finansowego lub terapeuty małżeńskiego. Czasem potrzebna jest pomoc z zewnątrz, by zrozumieć wzajemne potrzeby i znaleźć rozwiązanie.
Pamiętaj, że Twoje potrzeby są równie ważne jak potrzeby Twojego męża czy dziecka. Nie zaniedbuj siebie w imię oszczędzania.
Życzymy powodzenia w budowaniu równowagi w małżeństwie!
Drogie Czytelniczki i Czytelnicy, jeśli borykacie się z podobnymi dylematami lub innymi problemami, które chcielibyście podzielić się z nami, zachęcamy do napisania na adres [email protected]. Gwarantujemy pełną anonimowość i dyskrecję. Pamiętajcie, że dzielenie się swoimi uczuciami i doświadczeniami może być pierwszym krokiem do znalezienia odpowiedzi i wsparcia. Jesteśmy tu dla Was, by słuchać, doradzać i inspirować.