Rząd przygotowuje się do wprowadzenia nowych przepisów, które ograniczą liczbę produktów marek własnych oferowanych przez sieci handlowe. Jest to krok, w teorii mający na celu zrównoważenie rynku. Przede wszystkim chodzi o produkty, które stanowią aż 99% najtańszego asortymentu sklepów. Czy takie zmiany mają sens?
Inicjatywa Ministerstwa Rolnictwa
Ministerstwo Rolnictwa dąży do zmian w sklepach. Wiceminister tego resortu, Stefan Krajewski, wyraził w rozmowie z portalem Wiadomości Handlowe zamiar wprowadzenia limitu marek własnych w ofercie sklepów. Obecnie wiele dyskontów i sieci handlowych opiera swoje sukcesy na markach własnych, które często stanowią ponad połowę asortymentu. To właśnie te produkty, ukrywające się za mniej prestiżowymi brandami, często pochodzą od znanych polskich producentów. Jednak wprowadzenie ograniczeń może wywołać kontrowersje.
Popularność marek własnych
Dlaczego marki własne są tak popularne? Marki własne to klucz do sukcesu wielu dyskontów. Często są to produkty tych samych producentów, których wyroby pod różnymi nazwami konkurują na półkach. Ich atrakcyjność wynika z niższych cen i oszczędności w budżecie konsumentów. Sieci handlowe oferują szeroki wybór produktów marek własnych, a ich udział w stałym asortymencie może sięgać nawet 65%. W planach jest zwiększenie tej liczby do około 80%.
Kontrowersje wokół ograniczenia
Dlaczego ograniczenie marek własnych może być kontrowersyjne? Wprowadzenie limitu marek własnych w ofercie sklepów ma na celu wyrównanie szans producentów w negocjacjach z dużymi sieciami handlowymi. Jednak branża ostrzega, że administracyjne ograniczenia mogą prowadzić do zmniejszenia ilości polskich produktów na półkach. W praktyce oznacza to, że producenci, którzy dostosowują się do wymagań sieci handlowych, mogą być zmuszeni do rezygnacji z części swojego asortymentu.
Uzależnienie od sieci handlowych
Wprowadzenie limitu marek własnych może wpłynąć na pozycję negocjacyjną producentów. Jeśli producent tworzy dedykowaną linię produkcyjną specjalnie dla konkretnej sieci handlowej, staje się od niej uzależniony. To może prowadzić do osłabienia pozycji producenta i korzystniejszych warunków dla sieci handlowych. W skrajnych przypadkach może to oznaczać, że potentaci handlu będą w stanie wykorzystać polskich producentów na swoją korzyść.
Potrzeba równowagi
Warto zauważyć, że przepisy dotyczące limitu 20-procentowego udziału marek własnych już istnieją, ale ich egzekwowanie jest trudne. Wyciągnięcie konsekwencji za łamanie tych przepisów wymaga powództwa cywilnego, co zdaniem Polskiej Izby Handlu jest nieskuteczne. Rząd musi znaleźć rozwiązania, które zachowają równowagę między interesami producentów a różnorodnością produktów na sklepowych półkach.
Wpływ ograniczeń na ceny dla konsumentów
Istnieje obawa, że zmniejszając udział marek własnych na rynku, producenci będą zmuszeni zrekompensować sobie utracone dochody. To może prowadzić do podwyższenia cen dla innych odbiorców, w tym dla mniejszych sklepów, co paradoksalnie uczyni produkty droższymi. Czy taki scenariusz ma sens? W pewnym stopniu tak, aczkolwiek jest to przede wszystkim perspektywa biznesowa skupiona na relacjach między producentami a detalistami, pomijając w tym układzie najważniejszych graczy - konsumentów, którzy w tej sytuacji mogą stanąć przed perspektywą wyższych cen. Ograniczenie dostępności tańszych alternatyw, które oferują marki własne, bez wątpienia uderzy w portfele Polaków, czyniąc najbardziej ekonomiczne opcje zakupowe mniej dostępnymi.