„Moja synowa jest bezczelna! Chce odebrać mi mieszkanie” – pisze Renata z Katowic [LIST]

Agnieszka
Styl życia
12.04.2023 9:06
„Moja synowa jest bezczelna! Chce odebrać mi mieszkanie” – pisze Renata z Katowic [LIST]

"Rodzina to nie kontrakt handlowy – miłość nie powinna mieć ceny, a pomoc nie może być wymuszana.”

— tak właśnie czuję się dzisiaj. Mam na imię Renata, mam 62 lata, jestem emerytowaną pielęgniarką, wdową i – jak się okazuje – osobą, którą najbliżsi próbują wykorzystać w imię “dobra rodziny”.

Kocham ich… ale czy mam oddać wszystko?

Mój syn wraz z żoną spodziewają się drugiego dziecka. To piękna wiadomość. Mieszkają w mieszkaniu po moich rodzicach – niewielkim, ale zadbanym, które dostali praktycznie za darmo. Nigdy im niczego nie odmówiłam – opiekowałam się wnukiem, finansowo też nie raz ich wsparłam. Ale teraz czuję, że przekroczyli granicę.

Najpierw zaczęło się od prośby o zamianę mieszkań – moje 60-metrowe w kamienicy za ich 49-metrowe. Zastanawiałam się. Przecież jestem sama… może rzeczywiście? Ale zanim się zdecydowałam, sytuacja wymknęła się spod kontroli.

"Sprzedaj swoje mieszkanie i kup kawalerkę, a nam daj resztę"

Syn i – przede wszystkim – moja synowa (bo to od niej wyszła ta "inicjatywa") zaczęli namawiać mnie, żebym sprzedała swoje mieszkanie, a za te pieniądze kupiła kawalerkę. Resztę mieliby oni dostać jako wkład na większe mieszkanie.

Nie ukrywam, poczułam się osaczona, oszukana, a nawet poniżona. Czy to, że jestem sama, oznacza, że nie zasługuję na przestrzeń, prywatność i bezpieczeństwo? Czy moje mieszkanie jest jakimś aktywem do rozdysponowania, bo "mama już się wyszalała"?

Nie jestem bankiem ani biurem nieruchomości

Nie rozumiem, jak można być tak bezczelnym i roszczeniowym. Ja na to mieszkanie pracowałam przez 20 lat. Dla nich to tylko “opcjonalna inwestycja”. Chcą, żebym ja zrezygnowała z komfortu i wspomnień, by oni mogli żyć wygodniej. A przecież mają już mieszkanie – mogą je sprzedać, mogą wziąć kredyt. Ale nie – łatwiej zabrać coś matce.

Piszę do Was, bo nie wiem, czy to ja jestem zbyt twarda i egoistyczna, czy może to oni przekroczyli granicę? Czy jestem winna, że chcę mieszkać tam, gdzie czuję się bezpiecznie?

Renata z Katowic


🧠 ODPOWIEDŹ REDAKCJI:

Pani Renato, Pani mieszkanie to nie jest spadek oczekujący na wydzielenie – to Pani dom!

💼  Prawo własności nie zna pojęcia “emocjonalnego szantażu”

Szanowna Pani Renato,

opisany przez Panią przypadek jest niestety coraz częstszy. Młode pokolenia, pod presją kredytów, wysokich cen mieszkań i życia “na poziomie”, zaczynają traktować dorobek swoich rodziców jako część własnego budżetu – jeszcze zanim rodzice sami zdecydują, co z nim zrobić.

Po pierwsze: mieszkanie należy wyłącznie do Pani. Jako właścicielka ma Pani pełne prawo decydować, co z nim zrobić. Nikt – nawet syn – nie ma prawa Pani do niczego zmuszać, naciskać, ani tym bardziej oczekiwać, że sprzeda Pani swoje mieszkanie, by wesprzeć jego decyzje życiowe.

🏠 Niech nie mylą miłości z obowiązkiem majątkowym

Miłość do dzieci nie oznacza, że powinniśmy finansować ich życie kosztem własnego komfortu, bezpieczeństwa i godności. Z Pani listu jasno wynika, że nie odmawia Pani pomocy – ale granicą tej pomocy powinno być Pani poczucie bezpieczeństwa i zgoda serca.

Syn i synowa mają mieszkanie – mogą je sprzedać. Jeśli potrzebują większego lokum, to naturalne, że powinni skorzystać z dostępnych im form – tak jak Pani kiedyś: ciężka praca, kredyt, planowanie. To nie jest bezduszność – to zdrowy rozsądek i troska o siebie.

⚖️ Jak chronić się przed dalszą presją?

  1. Nie podejmuj pochopnych decyzji – szczególnie pod wpływem emocji.

  2. Jeśli naciski się powtarzają, rozważ formalne zabezpieczenie swojej sytuacji prawnej (np. testament, pełnomocnictwo z ograniczeniem zakresu).

  3. Rozważ rozmowę z prawnikiem – nawet bezpłatną konsultację – aby upewnić się, że nikt nie będzie mógł w przyszłości manipulować Panią lub majątkiem.

🛑 Granice trzeba wyznaczyć z miłością – ale stanowczo

Nie jest Pani egoistką. Jest Pani kobietą, która przeżyła życie, zapracowała na swój dom i ma prawo do spokoju. To, że dzieci mają potrzeby – nie oznacza, że mamy je spełniać kosztem siebie. Czasem najlepszą pomocą, jaką możemy dać, jest nauczyć ich odpowiedzialności i samodzielności.

Z serdecznymi pozdrowieniami,

Redakcja 

Odpowiedź Redakcji:

Drogie Czytelniczki i Czytelnicy, jeśli borykacie się z podobnymi dylematami lub innymi problemami, które chcielibyście podzielić się z nami, zachęcamy do napisania na adres [email protected].

Gwarantujemy pełną anonimowość i dyskrecję. Pamiętajcie, że dzielenie się swoimi uczuciami i doświadczeniami może być pierwszym krokiem do znalezienia odpowiedzi i wsparcia. Jesteśmy tu dla Was, by słuchać, doradzać i inspirować.


Kluczowe Punkty
  • Rodzina nie powinna wymuszać pomocy finansowej ani emocjonalnej, jakby była to transakcja biznesowa.
  • Renata, emerytowana pielęgniarka, czuje się wykorzystywana przez syna i synową, którzy naciskają na nią, aby sprzedała swoje mieszkanie.
  • Syn i synowa chcą, aby Renata kupiła kawalerkę, a resztę pieniędzy przekazała im jako wkład na większe mieszkanie.
  • Renata czuje się osaczona i poniżona, nie chce rezygnować z własnego komfortu i bezpieczeństwa.
  • Redakcja wspiera Renatę, stwierdzając, że jej mieszkanie to jej własność, i nikt nie ma prawa wymuszać na niej decyzji.
  • Miłość do dzieci nie oznacza, że rodzice muszą poświęcać swoje dobro dla ich wygody.
  • Redakcja radzi Renacie, aby zabezpieczyła swoje prawa własności i nie poddawała się presji.
Zostań z nami