Nie jest jednak powiedziane, że czegoś w rodzaju makaronu nie da się zrobić z półproduktów dozwolonych na takich restrykcyjnych protokołach żywieniowych jak właśnie dieta Paleo czy ketogeniczna. Nawet jeśli oryginalna receptura na prawdziwy włoski makaron zakłada użycie żółtek, to tak czy siak nie jest ich na tyle dużo, żeby znacząco zmienić proporcje makroskładników. W związku z tym od czasu do czasu pojawiał się w mojej głowie pomysł, żeby zrobić to samemu. Dobrą alternatywę dla standardowego makaronu stanowią makarony z: Przy czym trzy pierwsze opcje nie są całkiem pozbawione węglowodanów, lecz mają jedynie obniżoną ich zawartość, więc z ich użyciem należałoby uważać… Makaron z mąki konjac w zielonej wersji kolorystycznej Makaron – zakazany owoc na dietach niskowęglowodanowych Makaron shirataki bowiem nie ma szansy się zawiązać, jeśli nie stworzy mu się mocno zasadowego środowiska. Jeśli stosujecie dietę bezzbożową czy niskowęglowodanową lub też połączenie ich obu w postaci diety ketogenicznej i jesteście jednocześnie miłośnikami makaronu, to na pewno za nim mocno tęsknicie. Kiedyś trafiłam gdzieś nawet na przepis, jednak lista składników trochę mnie zniechęciła, gdyż glucomannan (inaczej mąka konjac) nie był produktem dostępnym w polskich sklepach. Tutaj kilka inspiracji z bloga: Kupuje się go w formie gotowej do spożycia, trzeba tylko odsączyć go z zalewy, ewentualnie lekko przepłukać. Jednak z czasem udało mi się w niego zaopatrzyć i okazało się to jak najbardziej wykonalne! Jak się później okazało, oprócz glucomannanu potrzebna jest też woda i magiczny środek w postaci wodorotlenku wapnia, który to tak naprawdę robi tu robotę. Praktycznie żaden ze wspomnianych wyżej makaronów nie przypomina ani w smaku ani w konsystencji włoskiej pasty. Jego popularność na przestrzeni ostatnich kilku lat wzrosła tak bardzo, że można go już dostać w wielu wersjach i kształtach: Spotkałam już też nawet płaty do lasagne. No nie ma zmiłuj – makaron to praktycznie samo zboże, czy to w wersji pszennej czy ryżowej. W porywach 1 – 2 gramy węglowodanów i ok. 9 kcal na 100 gram produktu – to robi wrażenie! No i jego wartość kulinarna jako zastępnika prawdziwego makaronu w celu psychicznego zaspokojenia zachcianki na takowy jest nieoceniona. Może nie na porządku dziennym, ale od czasu do czasu serwuję sobie jakieś danie na jego bazie. Mizerna paczuszka zawierająca ok. 180 g makaronu shirataki potrafi kosztować ok. 7-8 złotych, a jest to jednorazowa porcja dla dwóch osób albo i nawet nie… Używam go wtedy jako wkładkę do zupy lub zjadam w towarzystwie jakiegoś szybkiego sosu (np. w typie bolognese czy carbonara). Staram się zawsze mieć w domu kilka paczuszek na wypadek, gdyby trzeba było zrobić jakiś szybki obiad. Sam w sobie jest właściwie bez smaku i bardzo dobrze przejmuje smak potrawy, do której się go dodaje. Niezbędne jest także narzędzie w postaci maszynki do makaronu, które pozwoli nam nadać makaronowi odpowiedni kształt oraz termometr spożywczy.