Ostatnie kilka tygodni są prawdziwą próbą dla Polskiego społeczeństwa. Wszechogarniająca panika o zdrowie swoje i bliskich dotyka wszystkich. Każdego dnia rośnie liczba zarażonych koranowirusem. Ten przyrost nie jest tak dynamiczny jak w innych krajach. Budzi więc to wątpliwość, czy przeprowadza się wystarczającą ilość testów na jego obecność. Z zapewnień rządowych wynika, że tak, a jak naprawdę wygląda sytuacja w naszym kraju?
1:0 dla rządu
Obecnie mamy ponad 287 zdiagnozowanych przypadków zarażenia koranowirusem, w tym już 5. pacjentów zmarło. Na stronie Ministerstwa Zdrowia pojawiają się informacje o liczbie przebadanych próbek, ilości wyników pozytywnych i negatywnych. Zapewnienia rządowe nie uspokajają Polaków. W mediach pojawiają się spekulacje na temat nieprawidłowości w przestrzeganiu światowych norm epidemiologicznych.
Cześć z nich podaje dane statystyczne dotyczące przeprowadzanych badań na terenie innych krajów i porównuje ich do tych wykonywanych w Polsce. Minister Zdrowia – Łukasz Szumowski – na przedstawiane zarzuty odpowiada zapewnieniem o poszanowaniu międzynarodowych procedur. Podkreśla, że ilość wykonywanych testów diagnozujących koranowirus jest wszędzie taka sama.
Zapowiedział też, iż wraz ze wzrostem zachorowań i rozpowszechniania się epidemii ta pula będzie systematycznie zwiększana. Wersję tę potwierdził także szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. Wraz z pojawieniem się epidemii na terenie kraju, został zmieniony system prowadzenia testów. Zdaniem rządu mają być one przeprowadzone na wszystkich osobach, które zostały skierowane na kwarantannę.
1:0 dla koronawirusa
Inne spojrzenie na tę sprawę mają politycy opozycji. Senator KO Marcin Bosacki, przekonuje, że w mniejszej od Polski Belgii wykonuje się badania zdecydowanie częściej. Zaś poseł KO Michał Szczerba zestawia statystyki z Niemiec. W Internecie możemy też znaleźć opinie zaniepokojonych innych grup społecznych, które wytykają błędy partii rządzącej. Zdaniem politologa prof. Radosława Markowskiego jest niemożliwy tak niski odsetek zachorowań. Podkreśla, że w Niemczech – kraju jedynie dwukrotnie większym – przypadków zarażeń jest stokrotnie więcej.
Dla wszystkich sytuacja, która ma obecnie miejsce na świecie, jest nowa i bezprecedensowa. Samo WHO nie daje konkretnych wytycznych co do skali testów, mających zapewnić bezpieczeństwo epidemiologiczne w danym państwie. Nic więc dziwnego, że tak wiele osób wyraża swoją dezaprobatę na temat podjętych przez rząd działań. Krytycy porównują sytuację w Polsce do tej zza granicą. Podkreślają, że we Włoszech, Belgii, na Litwie, Słowacji czy też w Czechach procent wykonywanych testów jest zdecydowanie wyższy.
Podważają również sposób liczenia zebranych próbek. Ministerstwo Zdrowia uspokaja jednak oraz zapewnia, że wszystkie dane podawane na stronie dotyczą liczby przebadanych pacjentów, a nie jedynie wykonanych testów.
Nie mamy się czego bać?
W Polsce przeprowadza się badania tylko w sposób zatwierdzony przez WHO. Testy sprowadza się specjalnie z Wielkiej Brytanii. Koszt jest wysoki, a na wyniki czeka się nawet do kilku godzin. Wiceminister Zdrowia – Waldemar Kraska – podkreśla jednak, że ilość testów jest wystarczająca, a zapasy są na bieżąco uzupełniane.
Aby rozsądnie korzystać z zapasów apeluje wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Przekonuje on, iż liczba przeprowadzanych badań wynika z kryteriów, które uwzględnia się przy kwalifikacji badanych. Bezmyślne sprawdzanie wszystkich jest ryzykowne, ponieważ tylko w momencie wystąpienia objawów pojawia się wirus w ilościach możliwych do wykrycia. Zatem badanie wszystkich nie ma najmniejszego sensu.